Zapiski przyjaciela collie.

Z pochodnią w dłoni

sobota, 26 listopada 2011
Dzisiejszy długi spacer w lesie z piątką collie dał mi się nieźle we znaki. Do domu dobrnęłam zachłyśnięta powietrzem, łapiąc je niczym ryba (bez wody). Spacer miał być na tyle długi, aby zmęczyć psy . Trudne zadanie starałam się odrobić. 


Pochodnie oświetlają drogę, gdy kluczymy wśród korytarzy toruńskiego fortu IV wybudowanego w latach 1878-1884. Fort nazywany w roku 1894 "Yorck" upamiętniający postać pruskiego generała Johanna Davida Yorck von Wartenburg (1759- 1830). W ścianach śpią nietoperze. Widziałam kilka, ale jest ich razem około 300. Stare mury tchną historią. W korytarzach zdaje się nam słyszeć odgłosy stacjonującej tu załogi liczącej około 800 żołnierzy i oficerów- dwie kompanie piechoty około 500 ludzi oraz obsługi 14 dział średniego- i od 15 do 22 ciężkiego kalibru. W roku 1920 fort został przejęty przez Wojsko Polskie i w roku 1926 otrzymał nazwę fort "Żółkiewskiego". Nocne zwiedzanie tak starych budowli ze śpiącymi nietoperzami w murach, jest niczym niezapomniana podróż w nieznane, a w życiu najważniejsze to mieć  właściwą perspektywę. Wracamy do domu krótko przed dwunastą. Właśnie zaczął się adwent.



Link do filmu- kliknij

Zielona Barbarka

piątek, 25 listopada 2011
We wtorek i środę znowu jesteśmy na Barbarce pod Toruniem. Tym razem Mikołaj zbiera materiały do swojego artykułu. Mam nadzieję, że o tym będę mogła napisać więcej już wkrótce. Moja rola to dowożenie, czekanie i spacerowanie, to ostatnie lubię najbardziej. 



Niegdyś Barbarka była położona na zupełnym pustkowiu. Mniej więcej 200 lat temu zasadzono lasy.  Są tutaj pospolite bory sosnowe i mieszane, partie świetlistej dąbrowy, ubogiego gradu, łęgu, olsu. Występują tutaj także ozdobne nietypowe gatunki m.in. kasztanowiec zwyczajny Aesculus hippocastanum, robinia akacjowa Robinia pseudoaccacia, dąb czerwony Quercus rubra, pęcherzyca kalinolistna Physocarpus opulifolius, tawuła bawolica Spiraea salicifolia, jaśminowiec wonny Philadelphus coronarius. Na terenie osady wzdłuż ścieżki spacerowej rośnie siedem dębów nazwanych "Dębami Barbary" i objętych ochroną prawna jako pomnik przyrody.
Bogata fauna to lisy, sarny i dziki. Spotkać można tutaj przedstawicieli nornikowatych, łasicowatych oraz leśne ptactwo jak dzięcioły, sowy, nietoperze i płazy.



W pobliżu szpaleru dębów stoją  duże drewniane grzyby, od których nie mogłam się oderwać. Zaś pod drzewami znalazłam gigantycznego kasztana, żołędzia i szyszkę.  Dwugodzinny spacer pozwolił mi na wytyczenie nowych szlaków. 
Dokonałam także nowego dla mnie odkrycia historycznego. Otóż Zygmunt I Jagiellończyk zwany Starym ( 1467-1548), od roku 1506 król Polski, przybył 22 kwietnia 1521 do lasów na Barbarce na polowanie i gościł w kaplicy Św. Barbary.Takie dziejowe są nasze lasy pod Toruniem na Barbarce. 

Emocjonalnie podchodzę do mojego odkrycia wykrzykując głośno
- Słuchajcie, czy wiecie, że na naszej Barbarce był na polowaniu król Zygmunt Stary?
- Czy coś upolował ? Co upolował?- odzywa się z góry Wojtek.
Faktycznie tego nie znalazłam, ale to było 490 lat temu !


Czytamy książkę

środa, 23 listopada 2011
W końcu listonosz znalazł nasz adres i książka " Podróże małe i duże" A.G Prucia zawinęła do naszej leśnej przystani. Otworzyłam, a tu takie życzenia. Myślę, że życzeniami należy się dzielić, tak jak chlebem ( na zakwasie), a więc..

"Umiejętności cieszenia się rzeczami małymi, śmiałych i nietuzinkowych marzeń oraz determinacji i radości w ich spełnianiu. Pięknych podróży, zarówno na krańce Ziemi, jak i ( a może przede wszystkim) wgłąb siebie."


Nam te Wasze nietuzinkowe życzenia, namieszały w głowie i ......


I tak oto zaczęłam czytać pierwszy rozdział- " Na początek w szkocką kratkę".  Zaintrygowało mnie, wiadomo Szkocja i szkocka kratka. Do książki dołączona była płyta ze zdjęciami włożona do koperty i oklejona znaczkami z Nowej Zelandii, Norwegii, Danii. Rozpoczęłam oglądać szkockie widoki.


Nasze rodzinne grono czytelników poszerzyło się.



Agnieszko i Grzesiu, życzymy Wam coraz większego grona czytelników tej i kolejnych książek. Wyprawa rowerem dookoła świata to wielkie wyzwanie, ale "jaki jest człowiek takie są jego marzenia" ( Wietnam), a świat z wysokości siodełka na pewno będzie wyglądał porywająco.

Czytał collie:  Sunresc Lace CARUSO "CARO"

Nam, jak sami widzicie dzisiejszy wieczór upłynął na wielkiej czytelniczej przygodzie. Nie mogłam się zdecydować, które zdjęcie wybrać i tak oto powstała cała historia dzisiejszego czytania przy kominku.


Przyjaciele na zawsze

wtorek, 22 listopada 2011
Przyjaźnie rozpoczynają się w różnym czasie i wieku. Dostałam takie zdjęcia i nie mogę się na nie napatrzeć. Mała dziewięciomiesięczna Julka i collie ACOLADA w wieku 3 lat. Razem spacerują i lubią z sobą przebywać.

Collie: ACOLADA Grenwood FCI   fot. Sylwia Starzyńska

"Przyjaźń jest najpiękniejszym ze wszystkich prezentów,

jakimi możemy zostać obdarowani 
aby szczęśliwie ukształtować swoje życie." ( Epikur )


***

Pies o imieniu Bandzior, po swojej służbie w policji, został oddany do schroniska. Niestety został sam. Tam znalazł go pan Mieczysław i zamieszkali razem w domu z ogródkiem na ulicy Bluszczowej. Początkowo Bandzior i pan Mieczysław zapoznawali się z sobą. Trwało to pół roku. 

"Miłość różni się od przyjaźni. Przyjaźń musi być wzajemna.
Jeśli nie jest wzajemna, nie jest przyjaźnią."(ks. Jan Twardowski)

Potem rozpoczęła się ich przyjaźń na całe i do końca życia. Przyszły jednak w ich życiu smutne chwile, przyszła ciężka choroba. Przyjaciel Bandziora, Mieczysław zachorował i nie mógł już wstawać z łóżka. A on, przyjaciel- pies Bandzior był przy swoim Panu. I tak oto nad chorym czuwały dwie pielęgniarki, a pierwszą z nich czuwającą zawsze, był Bandzior, przyjaciel, który wspierał swojego przyjaciela. Lizał po rękach i kładł swój ogromny łeb na łóżku, mówiąc nie jesteś sam, jestem przy tobie.  A od kiedy druga pielęgniarka musiała zamieszkać w domu, budził ją codziennie rano o 6, mówiąc w sobie właściwy sposób
- Wstawaj, mój przyjaciel Mieczysław jest głodny, pora robić mu śniadanie, sam nie dam rady, musisz już wstawać.

Nastał jednak czas, kiedy stan najlepszego przyjaciela Bandziora, Mieczysława, pogorszył się. Trafił on do szpitala w Łagiewnikach, gdzie umarł w wieku 86 lat. Na świecie został jego ukochany przyjaciel Bandzior- pies, w wieku 12 lat.

"Przyjaciele - jedna dusza w dwóch ciałach."( Arystoteles)

Bandzior nie umiał żyć bez swojego przyjaciela. Przestał jeść i pić. Tylko leżał cichutko zawodząc. Płakał tak, że od łez i krwi wytarła mu się sierść po oczami. Ci, co patrzeli na jego cierpienie, płakali razem z nim. Bandzior pomimo swojego wieku, nigdy nie chorował, był zdrowy.

"Przyjaźń, która się kończy, 
tak naprawdę nigdy się nie zaczęła."
( Publiusz Syrus)

Jednak dokładnie równo po tygodniu od śmierci swojego przyjaciela i o tej samej godzinie, Bandzior odszedł z tęsknoty szukać swojego przyjaciela, żeby być z nim. Nie chciał i nie potrafił dłużej żyć bez przyjaciela.

"Nawet w obliczu śmierci przyjemna 
jest świadomość posiadania przyjaciela."

Antoine de Saint-Exupéry

Ta historia wydarzyła się naprawdę. (Ekspres Ilustrowany, Łódź z dnia 30.07.2006- zobacz )


Drogocenny napój z kiszonej kapusty

sobota, 19 listopada 2011
Ostrzegano nas, nie wolno po 1 listopada kisić kapusty, bo będzie trącić nieboszczykiem. Ot taka ludowa przestroga. Nasza pora kiszenia kapusty  przypadła dopiero w listopadową sobotę i to w połowie miesiąca, a stało się to z kilku powodów. Pierwszy oczywisty, to do kiszenia jest potrzebna kapusta, a my właśnie w tym tygodniu dostaliśmy od rodziców całe 10 główek, z zapytaniem- czy może w tym roku chcemy kisić kapustę?

Drugi powód kiszenia, który przeważył moją rozterkę za i przeciw, to fakt, że w ostatnim czasie nigdzie nie mogę kupić smacznej i dobrze ukiszonej kapusty. Dlaczego więc nie ukisić swojej?

Wreszcie, trzeci ostatni powód, to ciekawość, trzeba w życiu poznawać nowe rzeczy i stale się uczyć. Nigdy nie kisiłam kapusty ! Jednym słowem zielone główki kapusty wylądowały w bagażniku samochodu razem z historyczną szatkownicą ( rok produkcji 1981), a my rozpoczęliśmy swoją nową przygodę.



Krojenie, szatkowanie, mieszanie i wreszcie udeptywanie. Kapusta dała dużo soku.Było dużo zabawy. Zobaczcie sami !



Link do filmu tutaj


Kiszona kapusta zawiera bakterie kwasu mlekowego Lactobacilklus prowadząc do równowagi kwasowo-zasadowej. Ciekawym jest fakt, że sok z kiszonej kapisty zawiera tyle samo witaminy C jak cytryna ( 30-60 mg)

Ponadto zawiera także witaminę K, witaminy z grupy B (w tym B12), żelazo, potas, cynk, wapno oraz błonnik. Z powodu swojego składu sok z kiszonej kapusty nazywany jest bomba witaminą, ponieważ działa na :

- system odpornościowy- wzmacnia organizmu,

- oczyszcza organizm, czyli odtruwa z toksyn, hamując rozwój chorób nowotworowych,

- układ trawienny i apetyt- pobudza przemianę materii poprzez pracę soków trawiennych, reguluje prace śledziony, pęcherzyka żółciowego,

- obniża poziom cholesterolu i cukru,

- układ moczowy- działanie moczopędne z powodu zawartości potasu,

- układ krwiotwórczy stosowany w leczeniu anemii poprzez zawartość żelaza i witaminy B12,

- umysł- poprzez zwartość cynku- zwiększa zdolności umysłowe, odporność na stres,

Warto jeść kiszoną kapustę w postaci surówek oraz pić soku. Jeśli chcemy oczyścić swój  organizm powinniśmy pić pół szklanki soku trzy razy dziennie, rano pić go na czczo, a wieczorem pół godziny po kolacji. ( Uwaga w przypadku wrzodów żołądka sok z kiszonej kapusty należy rozcieńczyć 1: 6 ).


Przyznam się, nie mogę już się doczekać własnej ukiszonej kapusty. A że apetyt wzrasta w miarę jedzenie, to po ukiszeniu sprezentowanych główek stwierdziliśmy - będzie zdecydowanie za mało, trzeba nam więcej kapusty. Czeka nas więc ponownie zabawa i deptanie. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę ilość chętnych na surówki z kapusty, a także do picia soku z kapusty ( moje collie także chętnie jedzą potrawy z sokiem) to ile mam dokupić jeszcze kapusty ? Zaczynam się powoli gubić w tych wyliczeniach matematycznych.




Pierwsza Lasie to collie rough.

piątek, 18 listopada 2011
Wiele osób widząc collie rough woła " o Lassie", ale jednocześnie nie wiedzą, że pierwsza Lassie to collie rough ! A tak właśnie jest !
Pierwsza Lassie urodzona w roku 1940 była częścią zarejestrowana miotu w amerykańskiego związku kynologicznego AKC w hodowli  collie rough- Glamis Collie z Kalifornii ( źródło- www.lassie.net/lassie.htm). Na tej stronie znajdziecie także link do rodowodu Lassie The Pedigree of Pal ( the very first Lassie). A więc Lassie to collie rough !

Obecnie żyjąca Lassie jest 10 bezpośrednim potomkiem pierwotnego Lassie, Pal.
Jeśli chodzi o pokolenia to warto wiedzieć, że w listopadzie 2005 amerykański magazyn "Variery" opublikował ranking przedstawicieli branży rozrywki z ostatnich 100 lat, o nazwie "Icons of the Century".  Na pierwszym miejscu znalazła się grupa The Beatles. Lassie z powodu wpływ jaki wywarła na młodzież świata od 1938 roku, także znalazła się wśród Ikon XX wieku.  Lassie jest także  jednym z trzech psów mających własne gwiazdy na Hollywood Walk of Fame.
  
Kryteriami wyboru "ikony" było ich komercyjny i kreatywny wpływu, ilość naśladowców, niezmienne uznaniem, oraz czy pojawiła się   z nimi T-shirty. Lista reprezentuje każdy rodzaj show biznesu. Są na niej aktorzy, reżyserzy, scenarzyści, muzycy, prezenterzy TV, zwierzęta ( Lassie), komicy i nawet postacie z kreskówek ( Mickey Mouse)
Wszystkie ikony na liście, oprócz Beatlesów, nie były uszeregowane w określonej kolejności. ( wiadomości BBC 16.10.2005 - tutaj)



1. The Beatles

2. Louis Armstrong
3. Lucille Ball
4. Humphrey Bogart
5. Marlon Brando
6. Charlie Chaplin
7. James Dean
8. Marilyn Monroe
9. Mickey Mouse
10. Elvis Presley
11. Woody Allen
12. Pedro Almodovar
13. Fred Astaire & Ginger Rogers
14. Josephine Baker
15. Brigitte Bardot
16. Jack Benny
17. Irving Berlin
18. Chuck Berry
19. Lenny Bruce
20. James Cagney
21. Maria Callas
22. Johnny Carson
23. Johnny Cash
24. Ray Charles
25. Kurt Cobain
26. Gary Cooper
27. Bill Cosby
28. Walter Cronkite
29. Bette Davis
30. Miles Davis
31. Marlene Dietrich
32. Kirk Douglas
33. Bob Dylan
34. Clint Eastwood
35. Duke Ellington
36. Federico Fellini
37. Aretha Franklin
38. Clark Gable
39. Greta Garbo
40. Judy Garland
41. Cary Grant.
42. D.W. Griffith
43. Woody Guthrie
44. Vaclav Havel
45. Edith Head
46. Jimi Hendrix
47. Katharine Hepburn
48. Audrey Hepburn
49. Alfred Hitchcock
50. Billie Holiday
51. Bob Hope & Bing Crosy
52. Harry Houdini
53. Michael Jackson
54. Robert Johnson
55. Al Jolson
56. Janis Joplin
57. Gene Kelly
58. Grace Kelly
59. Lassie

60. Laurel & Hardy
61. Bruce Lee
62. Jerry Lewis
63. Little Richard
64. Sophia Loren
65. Madonna
66. Bob Marley
67. Marcello Mastroianni
68. Steve McQueen
69. Edward R. Murrow
70. The Marx Brothers
71. Paul Newman
72. Jack Nicholson
73. Laurence Olivier
74. Pac Man
75. Edith Piaf
76. Mary Pickford
77. Sidney Poitier
78. Robert Redford
79. Rodgers & Hammerstein
80. Will Rogers
81. The Rolling Stones
82. Mickey Rooney
83. The Sex Pistols
84. Tupac Shakur
85. Frank Sinatra
86. Steven Spielberg
87. Jimmy Stewart
88. Igor Stravinsky
89. Barbara Streisand
90. The Supremes
91. Quentin Tarantino
92. Elizabeth Taylor
93. Shirley Temple
94. Rudolph Valentino
95. John Wayne
96. Orson Welles
97. Mae West
98.
Hank Williams
99. Oprah Winfrey
100. Stevie Wonder.








Uwodzące zapachy

wtorek, 15 listopada 2011

W sobotę zapachy dochodzące z kuchni rozprzestrzeniały się po całym domu, gdyż tak jak się pewnie domyślacie przyszła pora na konfiturę dyniowo -pomarańczową. Ale zacznę od początku...
Na drewnianym barku leżał wydrukowany przepis z którego patrzyły na mnie dwie, tańczące z imienia, collie. O zgrozo, nadal nie umiem tych zdjęć odpowiednio przetworzyć. 
Wreszcie przyszedł ten dzień.
Najpierw, czego nie było w przepisie przytaszczyliśmy rodzinnie z garażu jedną z dwóch ostatnich dyni. Wojtek wziął do ręki nóż i wbił go w twardą skórę. Opierając dynię o blat zaparł się nogami i przesuwał ostrze. Niestety z powodu rubensowskich kształtów dyni nie mógł zobaczyć kierunku swojego krojenia. Tak, bywa przy dyniach olbrzymich. Olbrzym w rękach i świat staje się mały. Końcem tych zapasów było jednak podzielenie naszej olbrzymki na dwie części, które miały być celem moich kulinarnych doświadczeń. Po walkach siłowych nastąpiło szybkie krojenie dyni w mniejsze paski, obieranie ze skórki, krojenie w kostkę i wreszcie posypanie cukrem.  Co do przepisu, postanowiłam dzisiejszego dnia zrobić podwójną porcję czyli z cztery kilogramów dyni. ( przepis konfitura dyniowo -pomarańczowa)
Dynia przez około 2 godziny miała puścić soki. W tak zwanym międzyczasie, o lubię to słowa, gdyż zawsze wiele potrafi pomieścić wielorakiej treści, wycisnęłam sok z kilku kawałków obranej już dyni i dodałam do nich marchew, jabłko, cytrynę. Sok smakował wyśmienicie. Piliście? Sok z dyni można wzbogacać o jabłko, marchewkę, pomarańcze, buraki, każdy według swojego podniebienia.

Sok ze świeżo wyciśniętej dyni -wzmacnia system immunologiczny, działa odchudzająco, wiąże toksyny, jest źródłem minerałów i witamin, działa moczopędnie, wzmacnia wątrobę, uspokaja system nerwowy, działa przeciwgorączkowo. Sok mogą pić chorzy na cukrzycę. ( więcej) 

 
W tym miejscu wytracę małą dygresją z rozmowy, jaką prowadziłam ostatnio ze znajomą, która zadała mi proste pytanie:

 - Jaką karmę jedzą twoje psy?- zapytała i spojrzała na mnie, oczekując tak myślę "markowej" odpowiedzi.

 -Wiesz, jedzą tak jak je Pan Bóg stworzył- odpowiedziałam i tu nastąpiła mała konsternacja. Czując badawcze spojrzenie na sobie, ciągnęłam dalej. - Moje psy to pastuchy, czyli psy pasterza, które lubią jeść proste i naturalne posiłki, zgodnie ze swoją naturą i dziedzictwem kulturowym. Codziennie dostają przykładowo surowe warzywa i owoce z sokiem- kontynuuję dalej czuję coraz bardziej utkwiony wzrok na sobie. - O dzisiaj zrobiłam sok dyniowo- jabłkowo- marchwiowy, my piliśmy i psy też dostały. 

 Collie: Sunresc Lace CARUSO i BIG DREAM Grenwood FCI

Minęły dwie godziny, dynia puściła sok. Dodaję pomarańczę i sok z cytryny. Wszystko mieszam, a po domu zaczyna włóczyć się uwodzący zapach. Rodzina tańczy przy garnkach, a drewniana łyżka wykonuje ruchy dół- góra.

- Dajcie spokój, nie będę co miała do słoików włożyć- mówię wywijając łyżką w dłoni.

Ten uwodzący zapach konfitury przymnożył mi pomocników do mieszania w garnku w czasie gęstnienia konfitury. Małgosiu, to była prawdziwa uczta zapachowo- smakowa dla całej rodziny. 
Mogłabym skończyć w tym momencie opowiadaną historię, jednak dzieje konfitury nie byłyby pełne gdybym nie dopisałam kolejnych niedzielnych wydarzeń.
***
Dzięki dyniom z mojego ogródka sprawy kulinarne zaczynają łączyć się z historiami otaczających mnie ludzi, a wszystko wzięło swój początek z niewinnych rozmów. Jeśli ktoś przechodzący koło mojego ogrodzenia zadawał pytanie:

- Czy mogę kupić dynię - a mówił to wpatrując się w rosnące przy ogrodzeniu moje dynie trzech odmian.

Na takie pytania zawsze odpowiadałam bezpardonowym pytaniem.

- A po co? - Wiem, że nie należy ono to pytań grzecznościowych, którymi można raczyć nieznajomych lub znajomych sąsiadów. Dla mnie było to jednak bez różnicy. Moja wyhodowana z pestek dynia nie mogła trafić w ręce miłośników amerykańskich zwyczajów próbujących swoich sił w wycinankach dyniowych. O nie, tyle kilogramów ekologicznego jedzeni nie mogło się zmarnować !!! I właśnie tym pytaniem wytrącałam każdego z zaspania, przywołując do odpowiedzi.

- Nie wiem jeszcze co chcę zrobić z dyni, ale mam ochotę je zjeść ! Potrzebuję nasiona, bo chcę takie dynie  hodować!
Tak, taka odpowiedź byłą dobra, test zdany.  Najczęściej po tej wymianie pytań długo rozmawialiśmy, a ja z domu wynosiłam swoje dżemy i przepisy lub też prosiłam o e-maila rozsyłając wici dyniowe dalej. Żadnej dyni nie sprzedałam, rozdałam na szczęście. Uwierzcie mi, nigdy nie przypuszczałam, że tak to będzie działało.

***
W niedzielę wychodzimy z Mszy Świętej z kościoła, ktoś puka mnie po ramieniu mówiąc:

- Musiałam z całej dyni szybko ugotować dżemy, bo rodzina się domagała. Pestki zebrałam i będę siać w nowym roku.

Do naszej rozmowy, może głośno rozmawiałyśmy? nie wiem, dołącza się kolejna osoba, z którą przyznam się nigdy nie rozmawiałam, ALE....pichcenie wywołuje wiele emocji, słyszę pytanie:

- O czym rozmawiacie? Dynia? Dżemy?

- Tak dzielimy się przepisami, a muszę dodać, że warto także dynię dodać do chleba. To moje ostatnie odkrycie. Chleb podwójnie dyniowy! 
I tak oto pod kościołem prowadziliśmy radosne historie kucharskie. Ja cieszyłam się, że dynia nie poszła na marne, tylko na zdrowie, a i wzięłam na siebie kolejne zadanie podzielenia się zakwasem. W następną niedzielę wylądowałam w kościele z upieczonym chlebem i chałkami w torebce, a zakwas niestety został w domu, gdyż było na niego za zimno. Jednak to nie koniec historii. Krąg dyniowych przyjaciół urósł mi jeszcze bardziej. Wychodząc z kościoła kolejnej niedzieli słyszę, szept za plecami

- Jaka była dobra zapiekana dynia !

Czy dochodzę do końca wydarzeń? Nie, mam nadzieję, że tak historia się nie skończy i będzie stale trwać, gdyż tej niedzieli dostałam w podziękowaniu pyszną kapustę z jabłkami na słodko na gęsim tłuszczu i bigos, oj smakowało. Ja natomiast odwdzięczyłam się konfiturą dyniowo-pomarańczową razem z przepisem. Właśnie tą mieszaną rodzinnie w sobotę.  I tak Małgosiu, sama widzisz, że konfitura łączy kolejnych jej miłośników.

***


Jeśli chodzi o dzielenie się zakwasem, to przeżyliśmy kolejną przygodę. Zaś co do konfitury, to dzisiaj pisząc ten tekst, mieszam w garnkach jeszcze większą porcję.



Znam ją od urodzenia

czwartek, 10 listopada 2011
Urodziła się 16 grudnia 2008 i niedługo będzie miała skończone 3 lata. Znam ją od urodzenia z okresu kiedy mieszkała ze mną, a potem z pisanych historii i otrzymywanych fotografii z życia u nowej rodziny przyjaciół collie.


ACOLADA Grenwood FCI "Kiara" ma kilka pasji życiowych  jak choćby sprawdzanie wytrzymałości szczotek, startowanie w konkurencji "sprint z patykiem w mordzie", ale obecnie jej największą pasją jest niańczenie dziewięciomiesięcznego członka rodziny. 
Piękna jest jesień we włosach.



To zabawa

środa, 9 listopada 2011
Moje dotychczasowe wpisy o jesiennym spacerze w parku, o którym pisałam w postach Po prostu weszła na drzewo, Jak myślisz dokąd zmierzasz  nie oddają całego nastroju tego właśnie dnia, gdyż była to przede wszystkim zabawa !!!

Collie:DELILAH Grenwood FCI i Denfris MAGICAL BLISS

Po szaleństwach w parku poszliśmy nad Wisłę. Było dzikie wejście nad rzekę i dzikie szaleństwo. Góra, piasek, konary drzew, woda i tak w różnej kolejności i znowu na nowo. Może poniższy film odda nieco nastrój tej zabawy.


link do filmu- tutaj

To nie był koniec zabawy, gdyż droga powrotna ponownie zawirowała zabawą. I to jaką ! Spotkaliśmy szczeniaka labradora Ziomka w tym samym  wieku co nasza collie DELILAH. Rożnica pomiędzy nimi to tylko tydzień.  Zaczęło się kręcenie kółek i nasze kręcenie w głowie.




Link do filmu tutaj

Tak właśnie wyglądała zabawa dwóch szczeniaków w tym samym wieku, które się wcześniej nigdy nie widziały. Pierwsze spotkanie i zabawa. Pomimo różnicy ras, cech charakterów, one bawiły się w najlepsze. Było na co popatrzeć.


Po zabawach nad Wisłą mała DELILAH wybrała do zabawy nowego kompana, w swoim wieku. BLISS stała obok i patrzyła.


Jak myślisz dokąd zmierzasz

wtorek, 8 listopada 2011
Wracamy z Bydgoszczy. Jest już ciemno. Droga pomiędzy Toruniem a Bydgoszczą prowadzi w większości przez pola i lasy. Mikołaj włącza kasetę zespołu Dire Straits, w ciemnościach samochodu rozbrzmiewają słowa:
Where do you think you're going
Don't you know it's dark outside
Where do you think you're going

Jak myślisz, dokąd idziesz?
Za oknami ciemno tak
Jak myślisz, dokąd idziesz?

Cały tekst piosenki- tutaj

Słowa powtarzają się. Jadąc mijamy ciemności lasów, pól, jasne światło rzucają znicze na mijanych cmentarzach. Słychać znowu śpiew" Where do you think you're going". Te słowa zapadają mi głęboko w serce. Jakoś dzisiaj ciężko mi się prowadzi samochód. Kilka minut przed 12 na skrzyżowaniu zginał w wypadku samochodowym, mój nauczyciel gry na skrzypach z czasów szkolnych, dyrygent orkiestry Marek Wakarecy.  W samochód którym jechał uderzył jadący z duża prędkością inny samochód. Zginęła na miejscu jedna osoba, siedzący z tyłu zapięty pasami Marek Wakarecy. Wracają wspomnienia szkolne. Jechałam tą drogą w miejscu wypadku około godzinę po wypadku. Znowu widać światła cmentarnych lampionów.
 
Słyszę stale słowa z początku piosenki "Where do you think you're going". Słuchamy piosenki kilkakrotnie. Rozmawiamy o zajęciach w Bydgoszczy. Każdy napisany tekst powinien spełniać trzy warunki.  Po pierwsze- trzeba wiedzieć-do kogo się pisze, czyli pamiętać o odbiorcach tekstu. Pozdrawiam w tym miejscu czterech obserwatorów bloga, a także tych których znam i wiem że czasami coś przeczytają. Tych nieujawnionych pozdrawiam, może kiedyś... Po drugie- trzeba wiedzieć co chcemy powiedzieć, przekazać. I wreszcie po trzecie- koniecznie trzeba znać  co chcemy przekazać danym tekstem.

No właśnie. Dzięki tej samochodowej dyskusji uświadomiłam sobie, że siedząc na szkolnym korytarzu nie zdążyłam napisać kilka słów i wkleić jesiennego filmu ze spaceru sobotniego w parku. Kochani zgodnie z wytycznymi z wieczornej dyskusji, oglądnijcie film " Jesienny liść" w celu- radości i zachęty do jeszcze jesiennego spaceru. A może zadumy, dokąd zmierzasz ?  Ten nastrój jesiennej zadumy jakoś mnie dzisiaj nie opuszcza.




Link do filmu


W sobotę usiedliśmy z Mikołajem wśród liści chcąc uchwycić w kadrze aparatu spadające liście. Akurat wiał wiatr, więc liście w różnych kierunkach sfruwały na skrzydłach wiatru ku naszej uciesze. Siedzenie było mało wydajne. Pomocne było za to kucanie, leżenie i bieganie. Wydawaliśmy z siebie okrzyki, o tu tu i ten, o teraz. Za plecami usłyszałam okrzyk " Ale numer! Oni robią zdjęcia spadającym liściom !" Obracam się odpowiadając- Tak, to świetna zabawa. Próbowaliście ?


Wracamy do samochodu szurając nogami wśród leżących liści.

AW, 07.11.2011

Po prostu weszła na drzewo

poniedziałek, 7 listopada 2011
Czytając o collie chodzących po słowackich górach niczym kozice, zadawałam sobie stale pytanie, jak to możliwe, ile muszę ćwiczyć i gdzie mam ćwiczyć, by przygotować się kondycyjnie na wyjazd w góry słowackie. Nigdy nie spodziewałam, co za niespodziankę miał mi przynieść sobotni spacer w parku.
Wysiedliśmy z samochodu  pod nogach czując gęstą pokrywę liści leżących dookoła. Specjalnie wybraliśmy się do parku miejskiego na Bydgoskim Przedmieściu, gdyż jest to nie tylko największy park w Toruniu, powstały około 1822, ale także posiadający naturalne założenia typu angielskiego z regularnymi układami, z wielką ilością królujących tu drzew liściastych tj. dęby, klony, kasztany.  To miał być prawdziwie jesienny spacer, dlatego czekaliśmy na słoneczny i ciepły dzień.
Wypuściliśmy nasze collie, żeby móc swobodnie zatrzymać w kadrze oglądane widoki. Skręciliśmy nad wodę. I wtedy stała się rzecz, której nigdy nie zapomnę. Mikołaj nie oglądając się za siebie ruszył na drzewo, a za nim jakby czyniła to zawsze po prostu weszła, wskoczyła, wdrapała się, ruszyła Bliska. Stałam jak zaczarowana i patrzyłam, jak oni chodzą po drzewie. Po prostu chodzą !!!

 Collie: Denfris MAGICAL BLISS

Prozaiczna czynność chodzenie po drzewie, ale sama nie wiem, czy odważyłabym się w jesienny dzień balansować na drzewie nad wodą. Nigdy nie ćwiczyliśmy z Bliską wchodzenia, przeskakiwania, nie zachęcaliśmy się, żeby weszła na drzewo. 

I tak się zaczęło....Bliska wchodziła za Mikołajem na drzewa różnej szerokości, wysokości i stopnia nachylenia.  Nigdy nie była wołana tak przy pierwszym drzewie, jak i przy kolejnych. Zastanawiam się jak ona to zrobiła, dlaczego ? 
Wreszcie dotarło do mnie- Bliska to collie Mikołaja, weszła, bo on wszedł. Tak po prostu !
A ja ? Tylko przyglądałam się tym wspinaczkom z otwartymi ustami zaciskając ręce, zwłaszcza gdy schodzili z drzew, gdyż wiadomo łatwiej wejść niż zejść.  Sama nie weszłam na drzewo, opanowana strachem, że spadnę do wody, a co gorsza mogę skręcić kostkę. Zwłaszcza to ostatnie wydawało się bardzo realne, zważywszy na fakt, że w ostatnim tygodniu skręciłam kostkę na płaskiej drodze. Nie chciałam ryzykować ponownie aresztem w pieleszach domowych.

Konfitura dyniowo-pomarańczowa

sobota, 5 listopada 2011
Moje zbiory dyniowe zdecydowanie się kurczą. Pozostały mi już tylko trzy dynie, w tym także ta największa, 30 kilogramowa, której rozkrojenie muszę zaplanować.  Ale gdybym miała rozkrajać taaaką dynię, największą na świecie w roku 2011 ? To dopiero byłaby zabawa !



Największa dynia na świecie - waga 824.9kg (1818.5lb) - Jim & Kelsey Bryon - Canada - 2011
Film z youtube przesłany przez countylive- link

Wiem, że moja dynia jest mała w porównaniu do światowego giganta, ale na pewno będzie smaczna jak jej mniejsze poprzedniczki.
W czasie rozważania, co zrobić własnie z tej dyni dostałam przepis na konfiturę, której jeszcze nigdy nie jadłam i nie przygotowywałam.
Małgosiu dziękuję za pomysł.


Konfitura dyniowo -pomarańczowa
Składniki:
2 kg dyni 
4 rozdrobnione pomarańcze obrane z białej skórki
skórka z 1-2 pomarańczy (może być starta na tarce lub pokrojona w drobny makaronik)
1-2 cytryny
0,7 kg cukru
kawałek imbiru (wg uznania)

Sposób wykonania:
Dynię pokroić w kostkę, zasypać cukrem, dobrze wymieszać i odstawić na 1-2 godz. Gdy zacznie puszczać sok rozpoczynamy duszenie dyni na wolnym ogniu od czasu do czasu mieszając. Do ugotowanej dyni dodać miąższ pomarańczy i sok z cytryny oraz odrobinkę imbiru. Gotować jeszcze ok. 20 minut. Gorącą konfiturę nakładać do słoiczków.

Uwagi: Dodatek imbiru i czasem kardamonu zależy od upodobań. Ilość cukru może być lekko zwiększona (bowiem zależy od dojrzałości dyni), niemniej jednak przesłodzenie konfitury niekorzystnie wpływa na jej wykwintny cytrusowy smak). Ostateczne doprawienie smaku pozostawiam uznaniu gosposi.

W tym tygodniu moja jesień będzie miała smak dyniowo -pomarańczowy.

Collie: DELILAH Grenwood FCI w wieku 7,5 mc


Aktywność w dojrzewającej jesieni

piątek, 4 listopada 2011
Mój umysł osiągnął dzisiaj znowu wielki stopień przegrzania. Więcej nie zniosę. Za oknem z dnia na dzień coraz bardziej dojrzewa jesień rozkwitając bogatą paletą kolorów.

Collie: DELILAH Grenwood FCI w wieku 7,5 miesiąca

Dni na przemian czarują złotym słońcem i jesienną mgłą.

Codziennie odczuwam niczym nie dającą zamienić potrzebę aktywności na świeżym powietrzu. Dzienny wysiłek psychiczny równoważę wysiłkiem fizycznym. Czy każdy tak robi ? Odpowiedzią na to byłaby pewnie ankieta z  pytaniami: jak często wychodzisz na dwór, co robisz na świeżym powietrzu ? Pewnie tak zadane pytania na zajęciach edukacyjnych dzieci, młodzieży, całych rodzin  prowadziłyby do ciekawych wniosków.


Wyniki badań opublikowane w American Journal of Public Health  przeprowadzone przez wykładowcę Christophera Owena w epidemiologii na Uniwersytecie St George of London na grupie 2065 dzieci w wieku od dziewięciu do dziesięciu lat, wykazały, że  pies wypływa na aktywność fizyczną. ( zobacz więcej)



Collie też potrzebuje do szczęścia aktywności fizycznej i psychicznej. Jeśli pies biega tylko po swoim podwórku lub jego spacer to dziesięciominutowe wyjścia z domu za potrzebami fizjologicznymi, to jest to stan wywołujący skutki fizyczne i psychiczne. Brak aktywności fizycznej prowadzi do osłabienia kondycji mięśni, otyłości, chorób serca, płuc, kości, ale także wywołuje problemy emocjonalne, dziwactwa, agresję, nieposłuszeństwo, nerwowość. 



Link do filmu
Lubię także przysiąść wśród jesiennych klejnotów i podziwiać.