W ostatnim czasie było mniej wpisów na blogu, ale nie próżnowałam i pisałam.... i tak z tego pisania powstała książka moja i Mikołaja
"Kudłacze w podróży. Włochy na trzy collie"
Anna Wyrzykowska, Mikołaj Wyrzykowski
Wydawnictwo Rudy Smok, maj 2013
s. 312, z kolorowymi zdjęciami
"Marzyliśmy o wolności.
O podróżowaniu przed siebie w hawajskich koszulkach, bez hotelowych więzów, utartych szlaków; o poczuciu wiatru we włosach oraz futrze ...
I uwierzyliśmy. Sprzedaliśmy osobówkę i kupiliśmy starego campera. Po co czekać? Bez wielkiego planowania wskoczyliśmy do niego, rodzinka kudłaczy z trzema psami, rudymi smokami. Wyruszyliśmy we włoską podróż z żądzą przygód i mianem wariatów.
Noce na włoskich winnicach, spotkania z trzynastoma świętymi, psy otwierające serca, Wóz Przygód w starciu z Drogami Strachu, ucieczki przed kozami, ulotność chwili w Mieście-Widmie... Podróż to życie, a dziwne przypadki nie odstępują nas na krok. Nawet zwykła droga staje się rodzinną przygodą...A my jesteśmy porywani w Wenecji.
Dacie się porwać?"
O podróżowaniu przed siebie w hawajskich koszulkach, bez hotelowych więzów, utartych szlaków; o poczuciu wiatru we włosach oraz futrze ...
I uwierzyliśmy. Sprzedaliśmy osobówkę i kupiliśmy starego campera. Po co czekać? Bez wielkiego planowania wskoczyliśmy do niego, rodzinka kudłaczy z trzema psami, rudymi smokami. Wyruszyliśmy we włoską podróż z żądzą przygód i mianem wariatów.
Noce na włoskich winnicach, spotkania z trzynastoma świętymi, psy otwierające serca, Wóz Przygód w starciu z Drogami Strachu, ucieczki przed kozami, ulotność chwili w Mieście-Widmie... Podróż to życie, a dziwne przypadki nie odstępują nas na krok. Nawet zwykła droga staje się rodzinną przygodą...A my jesteśmy porywani w Wenecji.
Dacie się porwać?"
W wyprawie do Włoch udział wzięły nasze collie : Królewicz Węgierski ( Sunresc Lace CARUSO), Pasterz Każdego (NEBRA Przyjacielskie Nastawienie, Królowa Podrywu ( DELILAH Grenwood FCI )
***
Chcieliśmy
poznać Włochy na własnej skórze, iść cyprysową drogą i napełniać ją
słońcem! Nie mieliśmy zamiaru czekać, aż uzbieramy na wakacje, na piękny
i wypasiony camper. Zachciało nam się właśnie w to lato pojechać do
Włoch. W hotelach nudno, to nie dla nas. Kwatery ciekawe, ale znowu te
powroty i ograniczenia. I właśnie wtedy pojawił się pomysł – a może tak
kupimy vana? Wszystko pięknie, tylko znowu bagaże będą nas przygniatały,
zaś spanie na zająca pod miedzą, w porozkładanych siedzeniach jakoś na
dłuższą metę wydawało się być krótkodystansowe. A psy też by chciały
podróżować... Powiedzieliśmy sobie, to nie jest dla rodziny. Myśleliśmy
dalej. Camper....coś, co początkowo wydawało się science fiction,
zaczynało burzyć nasze stereotypy myślenia. A może jednak? I tak zapadła
decyzja – sprzedajemy osobówkę i kupujemy starego, sentymentalnego
campera. Po co czekać? Teraz wystarczyło już tylko zebrać pieniądze na
paliwo i na jedzenie, ale to sprawa oczywista.
Nieważne,
co nam mówiono: a że to ryzyko, niewygoda i takie inne
dziwadełka...Odrzuciliśmy wszystko, co odciągało nas przygody. Staliśmy
się bardzo łakomi i postanowiliśmy mimo wszystko zrealizować nasz
szalony pomysł. Rozpoczęliśmy działanie. Wertowanie internetu,
porównywanie, wczytywanie się w parametry i analizę swoich potrzeb. To
na ile osób potrzebujemy miejsca?
Jednym z punktów było ważenie.
Wchodzę do domu, a tu na środku salonu stoi waga łazienkowa, a na niej Wojtek z psem na rękach. Widok niezapomniany! Tuż obok leżą inne porozkładane w nieładzie przedmioty. Nagle znaczenia nabrały dla nas waga i metry. I tak wreszcie stanęło na szukaniu sześcioosobowego campera. Udało się znaleźć, wymienić i odbyć testową podróż nad morze.
A potem było pójście do fryzjera, choć zawsze chodzimy tam z dreszczykiem emocji, obawą, niepewnością, która sprawia, że trzęsiemy się na fotelu: gdy już po wszystkim, śmiejemy się z siebie i rzucamy żarty.
Piękni i klasycznie (nie)przygotowani, w chaosie wskakujemy do campera. Przybicie piątek, modlitwa, śpiew. Psi dywan. Jedziemy! Gdy wróciliśmy bardzo osobliwym skutkiem ubocznym stało się opowiadanie naszych niecodziennych historii... i napisanie książki.
Jednym z punktów było ważenie.
Wchodzę do domu, a tu na środku salonu stoi waga łazienkowa, a na niej Wojtek z psem na rękach. Widok niezapomniany! Tuż obok leżą inne porozkładane w nieładzie przedmioty. Nagle znaczenia nabrały dla nas waga i metry. I tak wreszcie stanęło na szukaniu sześcioosobowego campera. Udało się znaleźć, wymienić i odbyć testową podróż nad morze.
A potem było pójście do fryzjera, choć zawsze chodzimy tam z dreszczykiem emocji, obawą, niepewnością, która sprawia, że trzęsiemy się na fotelu: gdy już po wszystkim, śmiejemy się z siebie i rzucamy żarty.
Piękni i klasycznie (nie)przygotowani, w chaosie wskakujemy do campera. Przybicie piątek, modlitwa, śpiew. Psi dywan. Jedziemy! Gdy wróciliśmy bardzo osobliwym skutkiem ubocznym stało się opowiadanie naszych niecodziennych historii... i napisanie książki.
***
Dlaczego podróżujemy?
[Ania] Nie lubię stać w jednym miejscu
[Wojtek] Chcę zobaczyć na własne oczy
[Mikołaj] W poszukiwaniu przygody
[Wojtek] Chcę zobaczyć na własne oczy
[Mikołaj] W poszukiwaniu przygody
***
Podróż to
życie, ale ile jest prawdziwej podróży w tej podróży? Codziennie rano
wystawialiśmy głowę za okno, by wiatr głaskał nasze włosy i mówiliśmy
sobie: tak, to będzie piękny dzień!
Kochamy wolność, podróże, psy, smakować nowe rzeczy, kochamy drogi, słońce, chmury, spaghetti, morze, stare domki na winnicach...
Kochamy życie. Taka miłość nas uszczęśliwia. I o szczęściu jest właśnie ta książka, takim, co jest tu i teraz, na wyciągnięcie ręki.
Kochamy wolność, podróże, psy, smakować nowe rzeczy, kochamy drogi, słońce, chmury, spaghetti, morze, stare domki na winnicach...
Kochamy życie. Taka miłość nas uszczęśliwia. I o szczęściu jest właśnie ta książka, takim, co jest tu i teraz, na wyciągnięcie ręki.
***
Będziemy wam opowiadać... Gdy skończymy, zróbcie po prostu jedno: po ostatniej kropce zacznijcie pisać swoją historię.
0 komentarze:
Prześlij komentarz