Zapiski przyjaciela collie.

Wokół chińskiego pawilonu

poniedziałek, 12 marca 2012
Siedzę przy małym stoliczku w galerii handlowej w Bydgoszczy. Dzisiaj mam tutaj przetrwać trzy godziny, bo tyle trwają zajęcia Mikołaja w radiu. Zamówiłam kawę latte. Duża szklanka, więc mam nadzieję, że uchroni mnie przed natarczywością kelnera. Zagospodarowałam malutki, aczkolwiek dwuosobowy stolik, na którym ledwie zmieściła się na biała kawa i laptop. Zaczynam pisać. Miałam plan skończyć Węgry i rozpocząć Niemcy. Nagle przez szum galerii przebija się dźwięk mojego telefon z włoską piosenką.
- Włącz szybko radio pik, grupa Mikołaja jest na żywo w radiu.
Czym prędzej włączam zakładkę w internecie z radiem. Wsłuchuję się w słowa. Rozmawiają o muzyce. Prowadząca zadaje pytanie:
-  Jakiej muzyki słuchają młodzi? Jakiej muzyki wy słuchacie?

Natężam słuch, Mikołaj w studiu, pytania o muzyce, muszę to usłyszeć. A tu staje się! Słyszę dźwięczny głos dziewczyny
- Wczoraj słuchałam Reguiem Mozarta. 

Czuje się jakbym dostałam po głowie. Ot, tak po prostu słuchała Reguiem, przy niedzieli ? Strzeliło we mnie. Są tacy szaleńcy, jak ja i to w tym wieku ! Mam ochotę na to samo, czym prędzej włączyć i posłuchać. Jednak tej muzyki trzeba słuchać głośno, tak żeby tony muzyki przechodziły od głowy aż do stóp. Na pewno w galerii nie dam rady.

Za plecami naglę słyszę okrzyki- łup, łup!! Dwóch osiłków straszy mnie za plecami. Podskakuję. Jak to dobrze, że jednak nie zaczęłam słuchać Mozarta.

 Moje foto: Parku Saanssouci w Poczdamie, Niemcy

Udało mi się zakończyć wspomnienia z Węgier. Teraz przyszła pora na Niemcy. Stale powracam do tego spaceru z Mikołajem i collie Bliską* po parku Saanssouci w Poczdamie.



 Świeci słońce, a z oddali wynurza się obiekt nieziemsko błyszczący, z którego spływa złoto  z góry do dołu.  Szturchamy się, co to może być? Jednak powoli, w obawie przed rozczarowaniem, lecz także z wielkim respektem do drogocenności złotych ornamentów, zbliżamy się, obchodzimy dookoła. Złoty domek trzeba obejść, ale i popatrzeć na niego z perspektywy.  

Przyznam się, do dnia dzisiejszego nie wiem, co mi się bardziej podobało, ujęcia z bliska, czy z daleka.


Pawilon ozdabiają naturalnej wielkości pozłacane figurki chińskich muzyków i pijących herbatę. Został on zbudowany w latach 1754 do 1757 roku na zlecenie Fryderyka II i służył w lecie jako jadalnia.
 

A tymczasem w mojej galerii stale wnoszą i znoszę jedzenie. Za plecami chińszczyzna, przede mną naleśnikarnia. Zapachy mieszają się. Dzwoni Mikołaj. Nie wiem kiedy mi czas upłynął, podróżowałam, ale pora wracać. Czuję się wyrywana z chińskich zapachów.
Muszę to napisać i przyznać się. Wieczorem słuchamy Reguiem Mozarta ( link) dyskutując o warsztatach w radiu. To chyba te zapachy…
 
* Denfris MAGICAL BLISS

0 komentarze: