Zapiski przyjaciela collie.

Głody wystawy

niedziela, 21 sierpnia 2011

Jesteśmy już z Delilah po ocenie. Słońce przygrzewa, szukamy cienia, żeby jakoś przeczekać czas do finałów.  Wyjmuję z plecaka przygotowane rano jedzenie, które Lala je z wielkim smakiem, po czym zasypia rozkładając się na boku. W naszym pobliżu siedzą inni wystawcy ze swoimi psami, najbliżej owczarki podhalańskie i sznaucer goszcząc pod cieniem tego samego drzewa. Siedzą na krzesełkach, kocykach i czekają na swoje w duecie z psem tzw. 5 minut. Wokół dokonuje się wystawowy rytuał. Na oznakowanych ringach sędziowie oceniają psy w ruchu i w pozycji charakterystycznej dla danej rasy, po czym następuje  pełne emocji oczekiwanie na sędziowski werdykt. Psy biegają na malowniczo zielonej trawie w promieniach słońca razem ze swoimi właścicielami, tworząc specyficzny taniec wystawowy. Dzwonię do domu i tu pada krótkie pytanie, jaki jest przepis na ciasto ? Mamy śliwki i coś byśmy upiekli. Odpowiadam, dobrze, nie szukajcie moich notatek. Zaczynam w pamięci przypominać sobie składniki często pieczonego ciasta, i odpowiadam rzucając jak z procy słowa, którymi jednocześnie nasycają się siedzący w cieniu bezwiedni wystawowi słuchacze.
Cztery jajka
Niecała szklanka cukru
2 szklanki maki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1 kostka rozpuszczonego ciepłego tłuszczu

Odłożyłam telefon, nagle z boku słyszę głos, a ma pani trochę tego ciasta ? Fakt narobiłam innym smaku. A przyznam się, że po takich wyznaniach kulinarnych mnie samej zrobiło się jakoś tak głodno. Niestety na wystawę oprócz płynów nie wzięłam z sobą nic ( no może poza jedzeniem dla Lali, wiadomo szczeniak musi dostać o swojej porze).  Zaczynamy ciastkowe rozmowy, tym razem bez telefonu powtarzam niczym mantrę składniki ciasta, kończąc słowami- i w tym cieście zatapiamy owoce, a teraz mogą być śliwki.  Po czym dodaję -bardzo mi ten przepis pasuje, gdyż po rozpuszczenie tłuszczu nie muszę czekać na jego ostygnięcie, lecz mogę ciepły wlewać do ciasta, na blaszkę i do pieca, a ja nie lubię czekać ..... !!! Jeden ze słuchaczy siedzących najbliżej mnie, w tym miejscu dodaje szybko- Chyba, że się czeka na finały.....
Fakt, to było dzisiaj sedno sprawy. 

Wracając jednak do głodów, opowieściami o cieście nie nasyciłam swojego ściskania w żołądku, a myśli coraz bardziej uporczywie krążyły wokół jedzenia. Wstałam, by zrobić rundkę po wystawie. Oddałam znajomym na ten czas małą collie i poszłam. To co zobaczyłam po powrocie wywołało nieoczekiwany zwrot akcji. Otóż w pozycjach wystawowych, perfekcyjny pozycji grzbiet, kątowanie, uszy i przed wszystkim wzroku, stoją trzy psy wpatrzone w znikającą kanapkę. A kanapka pachniała tak mocno, że sama nie wytrzymałam rzucając krótkie – Ale pachnie..
Nie wiem, czy moje słowa były tak przekonujące, czy wyglądałam lepiej od wpatrzonych psów, faktem jest, że kolejna kanapka wpadła w moje ręce. Koleżanka przekazując kanapkę wypowiada biblijne słowa „głodnych nakarmić”. Początkowo staram się protestować, może słabo ?, ale dlaczego w końcu  mam jej odmówić błogosławieństwa, rzucam ciepłe Bóg zapłać, i tak będąc na wystawie bez dosłownej złotówki, a to się wybrałam !, doświadczyłam tyle dobrego.
Całości dzisiejszych wydarzeń dopełniają ciasteczka wątrobowe, którymi  została poczęstowana Delilah ( przede mną stoi zadanie nauczenia się ich wypieku). W ten oto przedziwny sposób sprawy żołądkowe związały się nierozerwalnie z moim wspomnieniami wystawowymi dzisiejszego dnia.

 Fot.: DELILAH Grenwood FCI w wieku 5 m-c, zdjęcia po zrobione po wystawie



0 komentarze: