Zapiski przyjaciela collie.

Potrzebna pomoc dla Pani NIteczki

środa, 29 lutego 2012
Bohaterka moich zapisków Wyczarowane przez Panią Niteczkę , Kudłata radość Pani Niteczka potrzebuje pomocy.
Proszę przeczytajcie jej list, może w Waszych sercach zrodzi się sposób pomocy Tomkowi synowi Niteczki choremu na niezmiernie rzadką chorobę genetyczną Zespół Ehlersa Danlosa typu 6, Pani Niteczce i jej rodzinie.


Pod skrzydłami muzyki

wtorek, 28 lutego 2012
Muzyka przechowuje wspomnienia. Każdy z nas ma swój utwór, który jest dla niego przywołaniem obrazów z przeszłości. Kiedy rok temu stroiłem choinkę, zamiast słuchać kolęd tak jak wszyscy, wpadłem na dziwaczny pomysł włożenia do odtwarzacza czwartej płyty Zeppelinów – i stała się ona dla mnie czymś wyjątkowym.  Teraz nawet w lato, kiedy zamknę oczy podczas słuchania którejś kompozycji z tego albumu, przez głowę przelatują mi obrazy minionych zdarzeń...

Dzisiaj wybrałem się na łyżwy ku pobliskiemu jeziorku. Kiedy tylko założyłem słuchawki, nogi zaczęły się inaczej poruszać, a drzewa wokół tańczyły w rytm walca „Wiedeńska Krew” J. Straussa ( zajrzyjcie tutaj). Tak przyjemnej jazdy wcześniej nie zaznałem. Gdyby nie ten utwór, teraz nigdy czegoś takiego bym nie wspominał, nie byłoby to dla mnie niczym nowym. Muzyka ma tak stare korzenie i jest tworzona nadal, ponieważ ludzie nie mogliby bez niej żyć. Powstaje zatem pytanie: skoro muzyka potrafi kształtować nasze wspomnienia, czy ma również moc zmieniania naszej osobowości?
Ujawnij mi, czego słuchasz, a powiem ci, kim jesteś. Rodzaj naszej ulubionej muzyki, jej szybkość i teksty znacząco na nas wpływają. Ale po co my właściwie jej słuchamy? Są trzy powody: chcemy zapamiętać ważne momenty z przeszłości, zmienić i urozmaicić wykonywane przez nas czynności oraz nasilić emocje, które właśnie odczuwamy. Niektóre kompozycje są jak dobre książki: nie dość, że opowiadają ciekawą historię, to jeszcze po ich wysłuchaniu stajesz się kimś mądrzejszym, niż byłeś kilka minut wcześniej. Z protest songów nauczyłem się historii – o wojnie w Wietnamie, ruchu pacyfistycznym, niesprawiedliwych wyrokach. Opowiadają to ludzie, którzy żyli w tamtych czasach i potrafili utrwalić je w piosenkach. Takich rzeczy nie daje żadna szkoła. Ostatnie słowa „Hey You” Pink Floydów (Razem stoimy, oddzielnie padamy) w połączeniu z resztą tekstu były dla mnie jak zastrzyk nowej energii. Chyba to właśnie skłoniło mnie do napisania swojego pierwszego wiersza.
Kiedyś jechałem samochodem, wychwytując lecące do mnie z głośników dźwięki „Bohemian Rhapsody” i innych utworów Queen – prawie cały czas słychać było w nich pianino. Pomyślałem sobie: czemu nie miałbym nauczyć się grać? Skoro Freddy Mercury potrafi, i ja postanowiłem spróbować – gram tak od ponad roku. Być może gdyby nie ta opera rockowa, nie odkryłbym w sobie zamiłowania do pianina. Muzyka bowiem kształtuje  nas tak samo, jak książka, film, czy dzieło wybitnego malarza. Gdybym słuchał Lady Gagi zamiast Beatlesów, z pewnością nie byłbym tym samym człowiekiem. Czym innym bym się interesował i co innego wiedział, nieco inaczej bym myślał i patrzał na niektóre sprawy. Nigdy nie wziąłbym do ręki gitary. W końcu, po co, skoro są syntezatory? 
Świetnie oddaje to wers z „Braci Broni” Dire Straits: Mamy tylko jeden świat, choć każdy z nas żyje w zupełnie innym. Utwory, oprócz tego, że należą do rzeczywistości, potrafią ją również kreować. Przecież to moje serce jest moim radiem. To ono podpowiada mi, czego mam słuchać. W danej kompozycji mogę przechować na dłużej swoje wspomnienia, a więc i cząstkę samego siebie. Wyobraźmy sobie świat bez muzyki. O ileż by zubożał! Przy czym byśmy się bawili, gdzie odnajdywali spokój? Jedynymi rzeczami, na których moglibyśmy grać, byłyby nerwy drugiego człowieka. A przecież gdzie się nie obejrzeć, tam słyszymy dźwięki. Czasem chaotyczne, kiedy indziej łączące się w całość... to właśnie muzyka. Czy jest ona radosna, czy też smutna, zależy jedynie od tego, jakie wspomnienia ukryły się między jej taktami. Od kiedy słucham różnych zespołów, ich piosenki zawszę mi towarzyszą, nieważne, czy świeci słońce lub deszcz leje się z nieba. Muzyka, bowiem ma wiele twarzy, a każda z nich dodaje pięknym kwiatom nowych płatków. I tylko od nas zależy, jakie skrzydła wybierzemy do dalszego lotu.
                                              
Mikołaj Wyrzykowski, lat 14 dnia 07.02.2012
PS. Ciekawe, jaki utwór będzie kojarzył mi się z pisaniem tego tekstu...;)

***

Jest sobotni dzień, pora śniadaniowa. Jak zawsze w radiu PIK ( www.radiopik.pl) , w każdą sobotę w godzinach od 8:00 do 9:59 emitowana jest audycja "Były to piękne dni" czyli z archiwum muzycznego. Kawałki takie, że czasami nie sposób spokojnie zjeść posiłek, bo nogi same gnają na środek pokoju. 




Tom Jones "DELILAH"  
Film z kanały Youtube z kanału Jmj22- link

Nagle Wojtek woła do mnie z wielką radością w głosie:
- Czy słyszysz ten refren, REFREN.... wsłuchaj się..- i patrzy na mnie.
Nie wiem o co może chodzić, skąd TAKA radość i ten nagły uśmiech, pod wpływem piosenki ?
Stoję przy radiu, oczekując refrenu. Melodia niezwykle melodyjna, zachęcająca do nucenia i wreszcie rozlega się refren
- My, my, my, Delilah Why, why, why, Delilah
Zaczynam nucić piosnekę pod tytułem DELILH. Co tam będę duże opisać. Cały dzień upłynał na nuceniu. Wiecie dlaczego ?

( AW, 25.02.2012 )


 "DELILAH" Tom Jones


I saw the light on the night that I passed by her window
I saw the flickering shadows of love on her blind

She was my woman
As she deceived me I watched and went out of my mind

My, my, my, Delilah
Why, why, why, Delilah

I could see, that girl was no good for me
But I was lost like a slave that no man could free

At break of day when that man drove away, I was waiting
I cross the street to her house and she opened the door

She stood there laughing
I felt the knife in my hand and she laughed no more

My, my, my, Delilah
Why, why, why, Delilah

So before they come to break down the door
Forgive me Delilah, I just couldn't take anymore

She stood there laughing
I felt the knife in my hand and she laughed no more

My, my, my, Delilah
Why, why, why, Delilah

So before they come to break down the door
Forgive me Delilah I just couldn't take anymore
Forgive me Delilah I just couldn't take anymore


Kudłata radość

poniedziałek, 27 lutego 2012
Jeśli pójdziemy do sklepu kupując to, na co tylko mamy ochotę, tracimy radość zaplanowania, radość oczekiwania i wreszcie radość spełnienia. 

 Collie: Sunresc Lace CARUSO

Dzisiaj listonosz przyniósł dla mnie oczekiwaną paczkę, jak się pewnie domyślacie z dwoma maskotkami collie wyczarowanymi przez Panią Niteczkę( zobacz tutaj). Najpierw zostały poważnie obwąchane, potem stanęły na stole w jadalni, aż wreszcie przysiadły na fotelu.
Było dużo radości...



Collie: Sunresc Lace CARUSO

Siła przywołania

niedziela, 26 lutego 2012
Mając w kieszenie ciasteczka wątrobowe ( przepis tutaj) wyruszyliśmy na spacer.  A jak spacer to i zabawa. A jak zabawa to i nauka. Tym razem nauka przywoływania.  Ciasteczka wątrobowe działają tak...

Collie: DELILAH Grenwood FCI 

Siła przywołania została poważnie wzmocniona. Ten widok! Przybiegający na zawołanie collie to wielka radość. 
Ale radość powinna być dwustronna, a więc przyjemna także u collie. Nagrodą powinno być to co collie lubi! Ćwiczenie przywołania trzeba trenować w różnych sytuacjach. Przywołanie to jedno z najważniejszych poleń. Wołam, a mój collie przybiega.  

Jeśli jednak zdarzy się, że collie nie słucha, nie przychodzi, interesuje się czymś innym, co wtedy ?  Otóż istnieją dwa sposoby działania: po pierwsze przykucnięcie i wołanie pomocy ( on przyjdzie, bo będzie chciał sprawdzić co się dzieje) oraz drugi zawrócenie i pójście w przeciwnym kierunku z przywołaniem ( przyjdzie, bo tak działa siła stada). Te sposoby warto stosować także w sytuacjach ekstermalnych, kiedy nie może być chwili do zastanowienia i trzeba uwagę collie natychmiast odwrócić. Najwazniejsze nigdy nie wolno karać, gdy collie przyjdzie po czasie. Inteligencja collie to myślenie, a więc jest działanie i jest konkretny rezultat.

Inteligencja a ciasteczka wątrobowe

sobota, 25 lutego 2012
Po domu zaczyna roznosić się niezwykle przyjemny zapach. Wojtek z góry woła z nieskrywaną radością w głosie:
- Kochanie powiedz co pieczesz, bo czuję taki przyjemny zapach ?
- A co czujesz ?- odpowiadam, nie chcąc zdradzić tajemnicy. Jednocześnie uśmiecham się pod nosem, ponieważ właśnie piekę ciasteczka wątrobowe dla swoich collie. 

Ale muszę przyznać, że rzeczywiście zapach jest niezwykle pociągający. W kuchni zaczyna się robić tłoczno. Są już collie, z góry zbiega Wojtek. Zagląda do piekarnika.
- Co to jest ? Czegoś takiego nigdy nie piekłaś!
I tutaj balon pęka, nie wytrzymałam zdradzając wreszcie swój kulinarny sekret.
- Wiesz mając w lodówce pół kilograma świeżej wątróbki wzięło mnie na pieczenie. Pamiętasz jak na wystawie w Toruniu Delilah** została poczęstowana ciasteczkiem o zapachu, powodując burczenie także w moim brzuchu. Dostałam przepis i takie właśnie postanowiłam upiec.
Na podłodze w kuchni najbliżej piekarnika warują już Nebra* ze swoją córką Delilah**, które czas oczekiwania umilają sobie toaletą oczu "matka-córce". Wojtek zadowolił się odpowiedzią, pokręcił głową i patrząc na Nebrę powiedział
- Tylko dokładnie wymyj Delilah oczy...

Ciasteczka wątrobowe
Składniki :
 0,5 kg wątroby (surowej), 3 jaja , 1/3 szklanki oleju, 1 ząbek czosnku, 2 szklanki maki
Przygotowanie:
Ubijamy jajka, dolewamy olej, dodajemy zmiażdżony czosnek, zmiksowaną wątróbkę w maszynce do mięsa lub blenderze,  wsypujemy mąkę. Całość mieszkamy.
Wkładamy na prostokątną blaszkę. Pieczemy w nagrzanym piekarniku 15-30 min, w temp 220 stopni. Gdy powierzchnia zaczyna się rumienić wyjmujemy., Kroimy na małe kawałeczki i ponownie dopiekamy, aby twarde i suche. Co pozwoli je dłużej przechowywać.



Dlaczego warto upiec ciasteczka ?Otóż dlatego, ponieważ w domu trzeba posiadać coś niezwykłe przyciągające dla swojego collie. Psy posiadają zdolność docenienia co dana osoba zrobi i jakie będą tego następstwo. Co więcej potrafią opanować strategię, nawet poprzez oszustwo, udając pewnie zachowania  w celu zdobycia nagrody. Psy pamiętają,  kiedy i za co dostaną nagrodę,
Ciasteczka nie mają służyć utuczeniu psa. Lecz jeśli  chcemy porozumiewać się z psami, nauczyć je lub oduczyć zachowania, trzeba inteligencję nagradzać.

*Nebra- NEBRA Przyjacielskie Nastawienie
**Delilah- DELILAH Grenwood FCI


Wyczarowane przez Panią Niteczkę

czwartek, 23 lutego 2012
Pamiętacie mój zapisek na blogu "Pasja życia" ?
Cieszę się, że ruszyliście na pocztę wysłać listy do chorych dzieci z marzycielskiej poczty. Myślę, że powinniśmy zrobić to ponownie! (http://marzycielskapoczta.pl/category/chore-dzieci/)


Co zaś do niteczkowych maskotek to ......zamarzył mi się collie, uszyty z fantazją od Pani Niteczki. A że marzenia trzeba spełniać, napisałam do Niteczki i tak oto mam dzisiaj już zdjęcia wyczarowanych z materiału i niteczek collie.  Wiem, że szyte był razem z trzema kotami, i nieźle dokazywały.(http://pani-niteczka.blog.onet.pl )



I wiem także, że Pani Niteczka potrafi uszyć cokolwiek można sobie wymarzyć, jak choćby...

....Alę z różową chusteczką na głowie, która ma kota, a która wyszła wprost z kart elementarza Patrząc na nią jeszcze słyszę swoje radosne literowanie ALA  MA  KOTA, A KOT MA ALĘ. Mam do tej książki wielki sentyment, i do tego kota.

...Anię podróżniczkę, moją imienniczkę, przepasaną torbą z różami, która zawsze wraca do domu. Jakie ona ma buciki, o kobietki! Zresztą nie tylko buciki, ale i różyczka, i torebka, w modnym różu. Jednak kolczyki tej Ani, to szczyt ekstrawagancji

...Anioła Zaspaną Aniulę. Ech te Aniule, lubią takie zdrobnienia.


...Anioła Hiacyntę z różowym sercem w dłoniach, zastanawiającego się do kogo donieść swoje serce


...Anioła opiekuńczego bujającego stale nad nami, na pograniczu dwóch światów, z rękami wyciągniętymi do dołu. Przyglądam się bliżej. Hej, ten słodki anioł śpi, on po prostu śpi, a więc wszystko będzie dobrze, bo skoro on śpi...


i tak bym mogłabym opisywać dalej i dalej. Zajrzyjcie tutaj i sami popatrzcie- pracownia Pani Niteczki "Moja Motylarnia"


i wreszcie Collie, bo z tego pierwszego kota z elementarza zeszłam na psy.
Na początku miał być jeden collie. No, ale jednemu byłoby smutno. Są więc dwa. Jeden większy, drugi nieco mniejszy. Domownicy mówią, że to parka.  I na dodatek broją, jak to młode. Ach te uszy, rozwiane grzywy. Czy widzicie ten ich uśmiech?

Gratuluję Niteczko wygranej w konkursie "Blog Roku" w kategorii "Moje zainteresowania i pasje."

Sprawy łóżkowe

środa, 22 lutego 2012
W życiu są ważne proste sprawy, jak chociażby gdzie jest twój dom, twoje łóżko. Do tego wszystkiego z łóżkiem związane jest życiowe motto " Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz".  Collie także mają życiowo-łózkowe problemy. I cenią sobie dom i łóżko.
 
Prosty przykład z dnia dzisiejszego

Wyprałam posłanie. Ulubione posłanie Carusia.  Gdy wnosiłam je po schodach do łazienki podzielone na części, przy czym dwa wielkie węże oplatały moją szyję, Caro odprowadzał mnie wzrokiem i nerwową bieganiną. 
Po wypraniu i wysuszenia zniosłam je na dół, ponownie ustrojona boa wężem. Położyłam na podłodze, by powpychać węże w odpowiednie miejsca. Odwróciłam się i.........Caro już siedział na środku. Siedział tak przez caly czas, kiedy trzeba było mozolnie upychać węże, by doprowadzić posłanie to salonowego wyglądu. Jak Caro wyglądał? Rozsiadł się w centralnym punkcie posłania, nie wiem skąd miał takie wyczucie środka, wypiął swoją pierś, mordę podniósł do góry i tylko oczy, co rusz zerkały na pracowników serwisu kanapowego. Kiedy tylko prace zakończono, położył się moszcząc się całym futrzanym ciałem w kształtach posłania. 
Usłyszałam ciche westchnienie. 


Królowa dakłasu

sobota, 18 lutego 2012
Nie wiem czy pamiętacie mój zapisek dotyczący brydziowego dakłasu (Miało być słodko) , który wyszedł w moim wykonaniu o konsystencji toffi-dentystycznej. Wówczas zdjęcia nie odważyłam się wkleić, bo właściwie nie było jak go zrobić. Był tak płaski, że nie mieścił się w kadrze. Ale, ale .... ponieważ nigdy nie widziałam oryginału zamarzył mi się. I co.... w tłusty czwartek po szaleństwach kuligowych wróciłam do domu z brydziowym dakłasem. Rozpakowawszy go w domu oniemieliśmy. Postawiłam na pianinie, żeby zrobić zdjęcie, bo takie cuda trzeba uwieczniać. Do podziwu dołączyli się pozostali domownicy, wtykając swoje nosy...




Czy potraficie poznać po nosie, czyj to nos ?

Poniżej znajdziecie najbardziej skryte tajemnice upieczenie tego CUDA. Jak żyję, nigdy nie wiedziałam tak upieczonego beza i tak ustrojonego. Brydziu jesteś Królową dakłasu! Zaprosiłam rodzinę, chodźcie zobaczcie i spróbujcie, takiego ciasta nie widzieliście i nie jedliście. Karnawał jeszcze trwa. Jest słodki, ale miało być słodko !
Życzę Wam dużo słodkości !!!!!

Brydziowy Dakłas

Składniki: 5 jaj, 1/2 kg brązowego cukru, 250 gram śmietany kremówki 36%, 2 p. śmietan -fix /usztywniacz, 1/2 szkl. cukru, 2 łyżki nutelki, 500 gram serka mascarpone, 20 dkg orzechów włoskich, daktyle, ok 2 łyżki kakao

na krążki bezowe:
5 jaj - białka ubić z 1/2 kg brązowego cukru. Połowę wylać do tortownicy na folię aluminiową /śliską stroną do dna/  i piec w temperaturze 160  -  170 około 1 godziny. Wyjąć za brzegi folii z formy i tak samo upiec drugą bezę. Wystudzić.

krem:
5 żółtek utrzeć z 1/2 szkl. cukru, dodać nutellę i serek mascarpone - wymieszać łyżką. Ubić śmietanę pod koniec dodać usztywniacz śmietan-fix. Połączyć z bazą delikatnie - łyżką i dodać posiekane orzechy i daktyle.

Nałożyć na 1 krążek 3/4 masy, przykryć drugim krążkiem, wysmarować resztę kremu i posypać przez sitko suchym kakao wg uznania. Wstawić do lodówki!

Sekretne kruczki to:
- bardzo dobrze ubić białka z cukrem- mikserem dosyć długo musi być ta piana gęsto-sztywna
- wypiec każdy krążek sumiennie 60 min. w temp. 150 - 160 stopni ułożony w połowie piekarnika
- mikserem ubić tylko śmietanę, a cały krem tylko mieszać delikatnie łyżką
-jedynie żółtka można utrzeć z cukrem pudrem pałką drewnianą, do śmietany koniecznie 3 fiksy.



Z kopyta po pączku

czwartek, 16 lutego 2012
Z rana rozmawiam z koleżanką przez telefon, która zadaje mi pytanie
- Jadłaś już pączka? Bo my właśnie wciągamy kolejne chruściki - przy czym słyszę odgłosy kuchenne połączone z mlaskaniem.  
- Ja niestety jeszcze bez tłustego i słodkiego, czekam na dostawę, jeszcze nie dotarła.- odpowiadam- Ale pocieszam się, czekającym mnie popołudniowym kuligiem. Wiesz konie, sanie, las, pochodnie, grzaniec, kiełbaski. Jedziesz?
W słuchawce chwila zastanowienia i decyzja- pewnie, jedziemy. Niech żyją szybkie decyzje.
I tak oto, nadal pozostawałam bez pączków, jednak powiększeniu uległa grupa kuligowa.  Będzie nas razem około 30 osób.
Przedziwny ten dzisiejszy dzień. Wreszcie jest śnieg jak w bajce, temperatura -4 stopnie i przy tym świecie słońce. Jedyna uciążliwość to brodzenie w śniegu, ale jeśli potraktować to, jako zabawę? 

  Od lewej BIG DREAM Grenwood FCI, od prawej DELILAH Grenwood FCI (11m-c)


Wyruszyłam z kudłatą bandą na pobliskie pole. Długie nosy zanurzają się w śniegu, rozwiane futra w czasie biegu wznoszą śnieżynki w powietrze. Piękniej już być nie może.



("Music courtesy of Kevin MacLeod (www.smartsound.com/royalty-free-music/incompetech)".
Link do filmu


Kiedy zegar w kościele wybijał godzinę dwunastą pod bramę zajechała pączkowa dostawa od Ewy. Jak ona umie piec pączki! Nie wiem czy kiedyś odważę się podjąć to ryzyko. Z wielkim talerzem wchodzę wreszcie do domu wołając głośno:
- Mamy pączki, mamy paczki.
Z kuchni słyszę szybkie odgłosy zbiegającego po schodach Mikołaja i zaczynamy konsumowanie tłustego czwartku. Przyznam się, zjadłam pięć na raz popijając filiżanką kawy, pięć w samo południe. Mikołaj zażył o jednego pączka mniej. Niech żyją pączki i niech żyje Ewa!

 
Wreszcie nadeszła godzina kuligu. Na polanie gromadzi się coraz więcej ludzi. Przedstawiamy się sobie, całujemy niczym Eskimosi nosek w nosek. Przyjaciółka chcąc przedstawić mnie swoim koleżankom mówi:
- Przedstawiam mojego collie taty......- i zabrnęliśmy w collie róg- ech jednym słowem dokończyła- po prostu rodzina.
 Zrobiło się jakoś cieplej.
Z daleka zobaczyłam nadjeżdżające zaprzęgi.  Dzielimy się w grupy pakując się w sanie. Ja przysiadłam przy woźnicy, tak żeby czuć śnieg padający spod kopyt i ten pęd powietrza. Lubię takie życiowe doświadczenia. Najpierw kręcimy kilka kółek po polanie. Ech w oczy wpadało, aparat mi zawiało śniegiem, co widać na filmie, ale się działo. Ruszamy w ciemny las oświecony tylko naszymi pochodniami.





("Music courtesy of Kevin MacLeod (www.smartsound.com/royalty-free-music/incompetech)".
Link do filmu

Film nagrałam tylko do pewnego momentu, kiedy jeszcze było coś widać, a i ręce moje miały siłę naciskać mały guziczek od aparatu.

Postój w lesie, śpiewy cygańskie. Nie wiem, co cyganie mają do zimowych kuligów, ale atmosfera zdecydowanie się podgrzała. Nawet zamarzyły nam się w środku zimy tabory cygańskie z akordeonem i gitarą. Śpiew, podrygiwania w strojach zimowych i gorące wino. Znowu jedziemy wracając na polanę. Rundka honorowa. Po polanie pomiędzy odgłosem dzwoneczków niesie się śpiew z kołujących sani - "Ale fajnie, ale fajnie tutaj jest....".
Przed konsumpcją sięgam do kieszeni kurtki próbując w niej znaleźć schowane pieniądze za kulig. Wywracam kieszenie i nic. Musiałam zgubić. Tak bywa. Więcej nie miałam. Byłam wśród znajomych, którzy jeszcze coś mieli w portfelach. Byłam poratowana. I całe szczęście. A gdyby tak, przyszło mi odsłużyć kulig wieczorną pracą w stadninie!! Po takie zabawie miałam już mało siły...
Przy ognisku urządziliśmy konkurs piosenki o kwiatach, moja grupa odpadła. Piosenki o zwierzętach, też odpadliśmy, ale udało nam się pociągnąć nieco dłużej śpiewając. Czy wiecie na czym polega taki konkurs?  Otóż trzeba zaśpiewać jak najwięcej piosenek, które w treści mają zwierzęta np. Pieskie małe dwa, Widziałam orła cień, Mój sokole, Puszek okruszek, Biały miś....

W czasie ogniska nie dawała mi spokoju jedna myśl.
- Słuchajcie, kto dzisiaj zjadł najwięcej pączków? Ja w samo południe zjadłam od razu pięć! Kto da więcej?
- A ja zjadłem dzisiaj 12 pączków- wyrzucił z siebie siedzący naprzeciwko mnie chłopak. 

Tego wieczoru dla wszystkich zgromadzonych to był mistrz tłustego czwartku. Ja dałam radę tylko sześciu, bo na koniec znowu była pyszne pączki. Dziękuję za pączki, wspólne śpiewania przy ognisku, może spotkamy się po cygańsku?


W męskich bokserkach

wtorek, 14 lutego 2012
Rany mogą być cięte, kłute i szarpane. Które z nich są najtrudniejsze ? To jest zależne od czystości narzędzia, rozległości i miejsca. Rany kłute narzędziem brudnym, są niezwykle trudne do oczyszcenia, poza tym   nie wiadomo, jak głębokie było to kłucie.  Rany szarpane mają trudne do gojenia brzegi, zależne od tego jakie mamy ubytki w skórze. Nam się trafiła rana cięta. Nie wiem, o co i kiedy. Została znaleziona podczas głaskania. Wojtek mierzwiąc futro przewróconej na grzbiet Nebrze i nagle krzyczy:
- Szybko, o jeny, co się stało, szybko, musimy jechać...
Nie mogłam szybciej. Biegnę do pokoju pełną parą w nogach rozrzucając na boki stojące przedmioty. Padam na kolana. Przede mną leży Nebra z raną ciętą w pachwinie, taką na 7 centymetrów. Kiedy mogła to sobie zrobić? Nigdzie nie było widać śladów krwi, biegała, bawiła się, a że lubi szaleńczo biegać, tak i teraz biegała.  Rana nie wygląda na świeżą. Jest nie tylko dość długa, ale i głęboka, Kiedy ją lekko rozchylam widać początki stany zapalnego. Trzeba szybko jechać.  Świeżą ranę można łatwo zaszyć, żeby lepiej się zrosła, Ranę starszą trzeba wcześniej oczyścić i odświeżyć brzegi.  Nebra liże się po ranie.
Ślina psów działa bakteriobójczo w stosunku do niektórych bakterii. tj. Escherichia coli i Streptococcus canis, chociaż nie przeciw koagulazo-dodatnich Staphylococcus lub Pseudomonas aeruginosa   ( źrodło: Hart BL, Powell KL (September 1990). "Antibacterial properties of saliva: role in maternal periparturient grooming and in licking wounds" . Physiol. Behav. 48 (3) zobacz także inne badania naukowe na temat śliny psów), dlatego może prowadzić do samoleczenie, jednak nie zawsze tak jest, ponieważ nie dotyczy to wszystkich ran, i wszystkich bakterii. Zbyt duże lizanie może powodować zainfekowanie bakteriami chorobotwórczymi. Nie mogę tak tego zostawić.
Wsiadamy do samochodu gnając do jedynej otwartej o tej porze w mieście kliniki weterynaryjnej. Diagnoza- będzie potrzebny zabieg oczyszczenia i zszycia. Najniepoważniejsze, żeby teraz rana się nie brudziła się.
-Co zrobicie, żeby zabezpieczyć ranę? Chcecie kołnierz elżbietański? - zadaje pytanie weterynarz
- Kołnierz? Coś wymyślimy- odpowiadam szybko, widząc oczami wyobraźni jak pozostałe collie biegają za kołnierzem na głowie Nebry, mając przy tym niezłą zabawę, a ona, udrękę. Zamknąć ją w odosobnieniu w kołnierzu? Jakoś nie potrafię.
Wracamy do domu z przyłożonym prowizorycznie opatrunkiem, no, bo jak skutecznie zabandażować pachwinę?  W domu główkujemy, co zrobić.
- Mam pomysł- rzuca szybko Wojtek i wbiega szybko po schodach do góry.
Po chwili wraca niosąc w rękach pięć bawełnianych męskich bokserek.
- Widzę, że masz ochotę podzielić się, ale przecież one mają dość szerokie nogawki w porównaniu do udek Nebry, sięgnie przez nie do rany.
Wojtek nie daje za wygraną. W ruch wędrują bokserki, wybrałam te w kolorze czarnym, nożyczki i bawełniany gruby sznurek. Następuje dziurkowanie, przymiarka i dopasowywanie otworków. W ten oto sposób Nebra dopasowuje się do przeszytych na jej miarę bokserek. Wygląda zgrabniście, a przy tym bokserki spełniają swoją rolę.
Następnego dnia trzeba jechać na zszycie. Wenflon, dożylna narkoza i zabieg. Szybko i sprawnie. Rana oczyszczona, zszyta. Kiedy Nebra leży już pod kroplówką, mogę wejść by ją pilnować. Bardzo szybko zaczyna podnosić głowę. Dostała dobrą dawkę narkozy dopasowaną do jej wagi i długości zabiegu.  Nagle słyszę miauczenie kota. Rozglądam się po sali. Miauczenie ponowne pozwala mi zlokalizować kota, leżącego tuż obok Nebry w małym kontenerku. Ten koci głos budzi Nebrę z uśpienia. Skoro jest kot, to będzie zabaw! Odgłosy mają zbawienną moc. Wychodzimy do samochodu. W domu czekają już skrojone na miarę bokserki. Widok przedni.
Dzisiaj rano, kiedy siedzę przy stole jedząc śniadanie, patrzę w okno, nagle wydaję z siebie przeraźliwy okrzyk:
- O rety, zobaczcie, Nebra biega po dworzu bez majtek. - po czym biegnę do drzwi balkonowych, by ratować mojego golasa.
Kiedy Nebra wchodzi do domu, słyszę:
-Coś ty, przecież wszystko jest dobrze! Po dworze ma biegać bez majtek, bo jak by mogła załatwić swoje potrzeby?,  zaś w domu ma paradować w bokserkach. 
Rzeczywiście, zaczynam się powoli gubić w tym zakładaniu i zdejmowaniu bokserek. Pogubiłam się już od samego rana. Grunt , że jest efekt i to nie elżbietański...

Ławeczka zakochanych

Miłość lubi przysiąść, zatrzymać się, bo wspólne chwile łączą.



Może być to zwykła ławeczka w kuchni, pieniek drewna w lesie, ławka przy pianinie, a czasami ławeczka zakochanych w średniowiecznym Chełmnie, leżącym niedaleko Torunia.

Życzę Wam walentynkowego "zatrzymania się"

Być jak kowboj

niedziela, 12 lutego 2012
By być jak cowboy. Mieć kapelusz na głowie, koszulę, dżinsy, buty z ostrogami, lasso, konia i bydło. A jak bydło to i collie.


O siódmej rano w sobotę był mróz -30 stopni Celsjusza, a po południu był gorący telefon
- Weźcie z sobą płyty z muzyką county i przyjeżdżajcie, będzie zabawa!
Jak ja lubię takie spontaniczne telefony! W tym momencie niezwykle przydatne okazały się trzy płyty Johnny'ego Casha, po które wystarczyło sięgnąć i w drogę. Wszelkie nudne sobotnie prace jak sprzątanie zostały rozrzucone po kątach. Co tam, jak karnawał to zabawa!

Wchodzimy. Otwierają się drzwi. Kapelusz ustrojony czarną kitą okrąża nas wykręcając przy tym przedziwne figury spódnicą, od których już kręci mi się w głowie, a przecież do dopiero początek zabawy.


Wtem na naszych głowach lądują kowbojskie kapelusze-brązowy, czerwony i biały. Mnie trafił się prawdziwie krwisto-czerwony, żebym tych, co padną mogła ożywić kolorem. A lubię czerwony! Potem nastał ogólny rozgardiasz w saloonie. Przewalający się po nim jeszcze na siłach kowboje, a pod ich nogami siedem collie, dla odróżnienia ubranych w wesołe czapeczki. Przytupuję otrzymanymi butami zaopatrzonymi w ostre czubki w rytm muzyki, starając się nie wyryć w kafelkach niezapomniancyh śladów swojej obecności. Wreszcie padam, a jak wiecie kowboj może padać tylko z jednego z trzech powodów. Po pierwsze pić, pod drugie pić, a po trzecie, bo jest nieżywy. 


Będąc czerwono-krwistym kowbojem tańcząc kiwam się na różne strony, znając zasadę obowiązującą w saloonach " w ruchomy cel trudniej trafić" Jednak i ja padam na podstawioną kanapę, a potem pod kanapę.  Tak, pod kanapę, bo rozochocone towarzystwo rozpycha twierdząc że" "jeśli kowbojowi się nie dają, bierze sam". Zabawa jest przednia, a to przecież dopiero początek.



Happy life

czwartek, 9 lutego 2012
Happy life-"szczęśliwe życie".


Link do filmu

Ot zwykła sprawa napadało, zaświeciło i dzisiaj znowu wylądowaliśmy na łyżwach. Jest las, cisza, świeci zimowe słońce i jest impreza na lodzie. Ach, ten widok - łyżwiarz a zanim zgraja collie!!!!! 
Z daleka dostrzega nas sąsiadka.
- Nie wiecie gdzie można kupić łyżwy? W sportowym już wykupili, nowych nie sprowadzą, a tak by się tutaj porysowało po lodzie wywijasy.



Dobrze mieć łyżwy, rodzinę, collie, zimę, słońce. Wyjść z domu, zrobić piętnastominutowy slalom pomiędzy drzewami i ...radość w słońcu !


Mało słów, dużo obrazów, ale dzisiaj to mi w sercu gra. 



Miało być słodko

środa, 8 lutego 2012
Dostałam przepis na brydziowy dakłas czyli bezowe ciasto dla chłopaków. Nie wiem dlaczego, ale z mojego punktu widzenia płeć męska jest szczególnie obdarzona pociągiem do słodkiego. Miałam ochotę ich tym razem zasłodzić na dobre. Zdaniem Brydzi to ciasto wiele znaczy dla łasuchów. Rozpoczęłam skryte pieczenie. Konspiracja pełną parą.

***
Brydziowy Dakłas

Składniki: 5 jaj, 1/2 kg brązowego cukru, 250 gram śmietany kremówki 36%, 2 p. śmietan -fix /usztywniacz, 1/2 szkl. cukru, 2 łyżki nutelki, 500 gram serka mascarpone, 20 dkg orzechów włoskich, daktyle, ok 2 łyżki kakao

na krążki bezowe:

5 jaj - białka ubić z 1/2 kg brązowego cukru. Połowę wylać do tortownicy na folię aluminiową /śliską stroną do dna/  i piec w temperaturze 160  -  170 około 1 godziny. Wyjąć za brzegi folii z formy i tak samo upiec drugą bezę. Wystudzić.

krem:

5 żółtek utrzeć z 1/2 szkl. cukru, dodać nutellę i serek maskarpone - wymieszać łyżką. Ubić śmietanę pod koniec dodać usztywniacz śmietan-fix. Połączyć z bazą delikatnie - łyżką i dodać posiekane orzechy i daktyle.

Nałożyć na 1 krążek 3/4 masy, przykryć drugim krążkiem, wysmarować resztę kremu i posypać przez sitko suchym kakao wg uznania. Wstawić do lodówki!
***

Krem błahostka, ale TEN BEZ.... Co by tu nie mówić wyszedł niczym tofii- bez.
Kiedy wyjechał z lodówki na tortowym talerzu, chłopaki zaniemówili. Ha, nigdy w moim wykonaniu, a powiem więcej, nawet nigdy wcześniej nie widzieli takiego ciacha. W ruch poszły talerzyki, widelczyki. 
- Ale!!!........nigdy nie jadłem ciasta tofii- mówi Mikołaj po pierwszym kęsie, po czym dalej szufluje kolejne porcje.
Wojtek nakłada sobie więcej. Połowy już nie ma. Biorę i ja osławione ciasto na widelczyk. Nie jestem w stanie połknąć całego, muszę część odgryźć, przykleja się do zębów.  Ech prawdziwy wyciągacz plombowy, na usługach dentysty. Następnego dnia ciasto zmieniło smak, zespoliło się. Według chłopaków, było jeszcze lepsze.



Wzięłam się za pieczenie kolejnych wypróbowanych już ciast na przyjęcie urodzinowe Tobi-Sernika i Raffaello di Aria. Poszłam nawet dalej, ponieważ zrobiłam więcej kremu na raffaello i z niego po schłodzeniu utoczyłam kulki obsypane wiórkami kokosowymi. Dzieciakom najlepiej smakowały właśnie one. W tak zwanym międzyczasie, to magiczny i pojemny wyraz, wyskoczyliśmy z naszymi collie na łyżwy.
Jeśli macie jakiś sposób na słodkie bezy bez toffi, napiszcie.

O, znalazłam sierść

poniedziałek, 6 lutego 2012
Głaskanie, czochranie, mierzwienie, szczotkowanie, zanurzanie dłoni, nosa, wąchanie, oglądanie, falowanie w ruchu, rozwiewanie, wyczesywanie, zbieranie, obrastanie. Czujesz te radości ?
Jeśli jednak nie lubisz rozwianych włosów na wietrze, a każdy dostrzeżony włos na twoim ubraniu wywołuje u ciebie okrzyk -o znalazłam włos, gdzie jest szczotką, jak jak wyglądam-wówczas nie zrozumiesz wykrzykiwanych każdego ranka słów
- Chodźcie do mnie moje futrzaki.


Collie : DESERT OF LOVE Grenwood FCI (10,5 mc)  fot. Dagmara Cytrowska

Takie właśnie radosne myśli przychodzą mi to mojej włochatej głowy, kiedy patrzę na przesłane zdjęcie. Szkocka rodzinko podziękowania i pozdrowienia.

Wzorzec collie rough o sierści pisze tak:  Bardzo gęsta, nie zmienia linii sylwetki. Włos okrywowy prosty i szorstki w dotyku, podszerstek miękki i tak gęsty, że nie sposób zobaczyć skóry. Obfita grzywa i kołnierz, włos na głowie krótki i gładki, tak samo na końcach uszu, które u podstawy są owłosione mocniej. Na przednich nogach wyraźne frędzle, na tylnych obfite portki, ale poniżej stawu skokowego włos krótki i gładki. Obficie owłosiony ogon.

Collie na lodzie

niedziela, 5 lutego 2012
Słońce świeci już kilka godzin można, więc wynurzyć się z ciepełka domowego. Łyżwy na szyję i w drogę na naturalne lodowisko. Przyznam się, że zawsze, kiedy jeżdżę na łyżwach nucę sobie, różne melodie, zaś ostatnio jest to walc Straussa " Wiedeńska krew".  Dzisiaj poszłam w moim szaleństwie dalej. Kiedy mieliśmy już wychodzić, zaświtał w mojej głowie genialny pomysł   "co tam nucenie, chcę mieć Straussa w wersji orkiestrowej".  Marzenia trzeba, czym prędzej spełniać, a więc krzyczę, wołam:
- Chłopaki pomóżcie, potrzebuję orkiestrowego Straussa na telefonie.
Udało się. Wyposażona w podręczną orkiestrę dla marzycieli w kieszeni kurtki wyruszyłam na łyżwy.






Muzyka do filmu- wykonanie domowe

Wielka tafla lodu, dookoła kontrastujące z nią złote trzciny, rozgrzewające promienie słońca, łyżwy i ta melodia...... wiedeńska krew. Moja krew inaczej krąży w rytm tego walca, nogi inaczej wycinają rytmy na lodzie, ręce machają, łączą się, ba nawet słońce inaczej świeci. Muzyczny telefon krążył pomiędzy jeżdżącymi na lodzie. Jeśli nigdy nie próbowaliście jazdy na łyżwach przy takiej muzyce, to zachęcam.
W tym czasie Wojtek spacerował z piątką collie po lodzie, wygrzewając się przy tym w zimowym słońcu.  Collie i lód do ciekawa sprawa, bo one spacerowały jakby urodziły się na lodzie. Psy, pomimo iż nie mają na łapach futra nie czują zimna w łapach. Mnie już samo rozebranie się z ciepłych bucików i założenie łyżwy przyprawiało o dreszczyk całego ciała. A collie ? Są inaczej zbudowane ode mnie. 

Grupa japońskich naukowców z Uniwersytetu Tokyo's Yamazaki Gakuen po kierownictwem dr Hiroyoshi Ninomiya odkryła, że tętnice zaopatrujące krew do poduszek psich łap mają sieci licznych małych żył lub żyłek, ściśle z nimi związanych, a ten system zasadniczo działa jako przeciwprądowego wymiennika ciepła ( Arctic Fox, Vulpes lagopus). Psy mogą chodzić po lodzie niczym inne zwierzęta.  Taki system posiadają przykładowo nogi pingwinów antarktycznych, błotniki, czy płetwy delfinów. Ta zdolność u psów jest różna w zależności od stopnia udomowienia, środowiska i rasy. Z tego powodu odmrożenia łap u psów mogą wystapić, ale bardzo rzadko. ( więcej informacji Veterinary Dermatology, Volume 22, Issue 6, strony 475-481, grudzień 2011  - Ninomiya, H. et al. 2011. Functional anatomy of the footpad vasculature of dogs: scanning electron microscopy of vascular corrosion casts. Veterinary Dermatology. 22 (6): 475-481.) Warto przeczytać także- Newcomb, T. Dogs Have Built-In Snow Boots, Researchers Find. Time NewsFeed. Posted on newsfeed.time.com January 17, 2012, accessed January 18, 2012.
 

Franciszkańskie blogosławieństwo zwierząt

sobota, 4 lutego 2012
Sobotnia kolęda zakończyła okres świąteczny w naszym domu. Kolęda rozpoczęła się od poświęcenie wody, gdyż zdobycie jej z kościelnej kropielnicy uniemożliwiły trwające stale mrozy. Potem pokropieni wodą modliliśmy się o błogosławieństwa rodziny, naszych collie i domostwa. A dalej tośmy sobie razem pośpiewali i pograli !, rozgrzewając pianino, gitarę i akordeon.

Zajrzyjcie na stronę założonego w 1981 roku w Krakowie przez franciszkanów Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu - REFA, który prowadzi działania edukacyjne i proekologiczne.  Strona warta poczytania. Znajduje się tam także przepiękny tekst obrzędu błogosławieństwa zwierząt. (link)



"(...) Stworzone przez Boga zwierzęta żyją w powietrzu, na ziemi i w morzu i w sobie właściwy sposób uwielbiają Stwórcę. Uczestniczą też w losach człowieka i towarzyszą mu w życiu. Sam Bóg, który swoimi dobrodziejstwami obdarza wszystkie żyjące istoty, nierzadko przyjmuje ich pomoc albo posługuje się porównaniami z ich życia, aby nam przybliżyć zrozumienie dziejów zbawienia. Zwierzęta zostały zachowane w arce przed wodami potopu, a po potopie uczestniczyły w przymierzu, jakie Bóg zawarł z Noem (por. Rdz 9,9-10). Paschalny baranek przypominał ofiarę składaną na pamiątkę wyzwolenia narodu wybranego z niewoli egipskiej (por. Wj 12,3-14). We wnętrzu wielkiej ryby ukrywał się Jonasz (por. Jon 2,1-11). Kruki żywiły Eliasza na pustyni (por. 1 Krl 17,6). Zwierzęta uczestniczyły w pokucie ludzi (por. Jon 3,7) i razem z całym stworzeniem uczestniczą w Odkupieniu dokonanym przez Chrystusa.
 

Za wstawiennictwem świętego Franciszka z Asyżu prośmy więc Boga o błogosławieństwo dla tych zwierząt, a zarazem wysławiajmy Stwórcę i składajmy Mu dzięki za wszelkie dobro jakim nas obdarza. Prośmy także, abyśmy uznając naszą godność, żyli według Bożego Prawa.

(...)Boże, Ty w swojej mądrości wszystko stworzyłeś. Ty ukształtowałeś człowieka na swoje podobieństwo i obdarzyłeś go błogosławieństwem, aby był dobrym gospodarzem na ziemi. Wyciągnij swoją prawicę i pobłogosław te zwierzęta, abyśmy wszyscy wspierani Twoją pomocą w obecnym życiu, z tym większą ufnością dążyli do życia wiecznego. Przez Chrystusa, Pana naszego." ( źrodło



Spacer za słońcem

środa, 1 lutego 2012
Każdego dnia jest coraz zimniej. Dzisiaj poranna temperatura to - 18 stopni Celsjusza. Pocieszeniem jest świecące od rana radośnie słońce. W celach dotlenienia swojego zasiedziałego organizmu po obiedzie wymaszerowaliśmy w las nad stawy przysieckie. W lesie nie ma słońcu, ręce pomimo rękawiczek grabieją. Przyspieszamy, by dotrzeć do oczekiwanego słonecznego brzegu. 



I tak oto, pomimo mroźnego dnia zaznałam przyjemności wygrzewania się w zimowym słońcu, niczym pływające tutaj łabędzie nieme i kaczki krzyżówki. 

Powiem więcej, odważyłam się nawet na leżenie na zlodowaciałej tafli stawu, żeby utrwalić bajeczne widoki. Myślę, moje leżenie na lodzie przy takiej temperaturze mogło wywołać u niejednego przechodnia głębokie przemyślenia. Co tu się dzieje. Facet z pięcioma psami, a kobitka leży na lodzie. Ale...


Ale ....żaden przechodzień by mnie nie powstrzymał. Nie mogłam odpuścić takich ujęć. Dopiero kiedy wracaliśmy pojawiło się dwoje opatulonych ludzi z wiklinowym koszykiem energicznie idących w kierunku pływającego ptactwa. Zaczynało już się powoli ściemniać.
 

Łabędzie i kaczki znalazły tutaj zimową przystań i są najwyraźniej  dokarmiane. Nie wiem co było w koszyku. Jednak łabędzie podobnie jak collie, swoje zdrowie zawdzięczają także jedzeniu. 
Naturalnym pokarmem łabędzi są rośliny porastające dno płytkich wód, w mroźne dni powinny być dokarmiane zbożem oraz warzywami ( surowymi lub gotowanymi bez soli, drobno pokrojonymi). Rozdrobniony chleb to tylko karma uzupełniająca, gdyż karminie ich tylko chlebem powoduje choroby układu pokarmowego, zmniejszenie odporności, osłabienie i zamarzanie. To znowu tak jak z collie.


Wieczorem czeka mnie inny spacer wśród ostatnich kolęd śpiewanych w tym roku, bo jutro Święto Matki Bożej Gromicznej. Przysiadłam w ostatnim rzędzie szkolnej auli, gdzie odbywał się koncert na rzecz toruńskiego hospicjum dla dzieci "Nadzieja". Na początku młodzież zaśpiewała piosenkę Stanisława Sojki "Tolerancja" ze stale aktualnym mottem 
"Na miły Bóg,
Życie nie tylko po to jest, by brać
Życie nie po to, by bezczynnie trwać
I aby żyć siebie samego trzeba dać"
Tego wieczoru wykonano wiele kolęd. W jednej z nich Mikołaj akompaniował na pianinie do kolędy "Wśród nocnej ciszy".  Wiele wrażeń.