Zapiski przyjaciela collie.

Pierwsza recenzja "Opowieści z Sosnowego Lasu"

środa, 28 listopada 2012


W czytaniu jest już sporo książek Mikołaja "Opowieści z Sosnowego Lasu". Wydawnictwo Rudy Smok.  Wczoraj wielka radość, gdyż dostaliśmy wiadomość do przyjaciela o książce i zarazem pierwszą recenzję po jej przeczytaniu. Edyta, dziękujemy!!!

***

"Przeczytałam książkę Mikołaja. Dwa podejścia do lektury ( tj. 2 wieczory). Nie mogłam przestać czytać…
Co mam napisać?. Po prostu, to był bardzo dobry pomysł żebyście zamieszkali w domu w pobliżu lasu, oczywiście bez „rudych smoków” nic by się nie udało!.



Jestem pod wrażeniem kompozycji książki. Rzeczywistość doskonale wkomponowana w fikcję. Wszystko trafne i dozowane w wyczuciem.
Myślę i myślę nad sentencjami, jak do mnie docierają, nawet po zamknięciu książki… Jest ich wiele ( dech zapiera…), ale dla mnie oprócz wyjątkowej dedykacji, za którą serdecznie dziękuję Mikołajowi, jest jeszcze szczególna, „ aby nastał koniec zawsze musi być początek, lecz początek nie zawsze przecież musi się wiązać z końcem”.

Według mnie doskonałe fantasy, w swoim klimacie. Akcja przeplata się wyszukanymi i szczegółowymi opisami: stworzeń, miejsc i czasoprzestrzeni.
Opisy, no właśnie, tak” soczyste” i tak wyraziste, że po chwili od dotknięcia pierwszej strony można się przenieść w historię opisaną w książce Mikołaja. Wyobraźnia czytelnika zaczyna się natychmiast uruchamiać. Normalnie, nie można spokojnie odłożyć książki na jutro! Choć już dobrze po północy!

Zaczynam się zastanawiać czy ta historia nie zdarzyła się naprawdę?

Książka pozostawia bardzo optymistyczne wrażenie dla czytelnika. Choć Kenar przebył długą owianą grozą, mroczną drogę, z przeciwnościami, jakie trudno sobie wyobrazić.  
„Opowieści z Sosnowego Lasu” natchnęły mnie wiarą, nadzieją, że każdy z nas może być Kenarem i panem swojego życia. A życie jest piękne, ale trzeba je Chcieć takim zobaczyć!"



 Collie słuchały, pokładały się przy nogach.,  Cola mruczał.
Kotka na kolanach wiła się jak fryga…, a ja czytałam, ale było…
Edyta & Collie


0 komentarze: