Zapiski przyjaciela collie.

W radosnej atmosferze

środa, 11 kwietnia 2012
- Ostatnio przeczytałem, że pewne małżeństwo na urodziny swojego psa, dobermana, zafundowało mu przelot balonem - Wojtek mówiąc to patrzy na nas i z radością kontynuuje- Sami pojechali w tym czasie do restauracji, a pies ze sterownikiem oblatywali trasę balonem w rejonach Chanti we Włoszech. Taki prezent!
- Ty chyba nie mówisz poważnie?!- wyrzuciłam z siebie nie mogąc wytrzymać emocji, jednocześnie prawie krztusząc się jedzeniem - Pies leciał balonem, na swoje urodziny? -Starałam się jeszcze raz ustalić fakty, coś chyba pomyliłam. To nie ta kolejność. - Po co psu lot balonem?
- Po co, po co…. Właściciele dobermana przed wylotem oświadczyli, że on całą noc nie zmrużył oka. Tak był przejęty. A ty się pytasz od razu, po co! To jeszcze nic. Kończąc podróż balonem mieli kłopot z lądowaniem i zamiast na nieużytku posadzili balon na kiełkujących pędach pszenicy na polu. Rolnikowi powiedzieli zaś, że jeśli złapie się sznura balonu, który wylądował na jego polu, wówczas osiągnie rekordowe plony.  Wymyślone zapewnienie zaowocowało rzeczywistym urodzajem,  a okoliczni rolnicy, także chcieli, by u nich lądowały balony na gorące powietrze.
-Kochanie, to niemożliwe, po tym jedzeniu świątecznym jesteś po prostu w radosnej atmosferze i nas czarujesz, oj czarujesz…- mówiąc to  jednocześnie zaczynam sobie wyobrażać jak to mogło wyglądać, pies w balonie wyglądający  z kosza, we Włoszech.
- To czysta prawda, sięgnij do książki *Dario Castagno "Dzień w Toskanii"
- Jeśli to prawda, a najwyraźniej tak chyba jest, to muszę przyznać, że…….- tu zawiesiłam swój głos, nie chcąc zaszaleć słownie przy jedzeniu- …ot, prezenty bywają różne. To musiało nieźle wyglądać, że też mnie przy tym nie było,  zaraz bym nakręciła film.
Taka to nasza radosna rozmowa, ale wracając do prezentów, tym razem świątecznych, to i mnie trafiły się niespodziewane zajączki (prezenty).
Kiedy rozmawiałam z Małgosią, po rozpakowaniu wielkiego kartonu z trzema jajkami i zajączkiem w kolorowe wstążki, usłyszałam w telefonie instrukcję
- Do lewej ręki weź jajko, do prawej żelazko i wyprasuj jajko!
- Chyba żartujesz, po co te jajka prasować, one są już ładne. Jajka mam prasować ?
- Chodzi o to, żeby wstążki leżały. Bardziej leżały.
- Leżały, nie leżały, ja tam zostaję przy obecnym wyglądzie jajek. Czy możesz sobie wyobrazić, jak by na mnie patrzył Wojtek, gdybym prasowała jajka?
Collie: DELILAH GrenwoodFCI

I tak zostało. Jajko postawiłam na oknie bez prasowania. Dołączyły do nich ulubione niezapominajki w koszyku. Co do innych zajączków to mnie trafił się nowy pikownik, bo wiadomo okres sadzenia dyni już blisko. Wojtkowi kompas wojskowy, nad którym do tej pory się jeszcze głowi, z płynem w środku, przesuwanymi tarczami i celownikiem. Jak go oswoi, będziemy mogli wyruszyć w podróż w nieznane. Mikołaj mógł wreszcie posłuchać ulubionej płyty. Wieczorem zajączek przykicał z dwudziestodwuletnim winem, które nadal sączymy.
Co do prezentów, to dostałam jeszcze jeden z życzeniami spędzenia świąt w radosnej atmosferze. Dziękuję, jak sami widzicie spełniło się. Na końcu życzeń, był taki oto załącznik. 
PS. W załączeniu Misterek zamiast "zajączka".

Dziękuję. Prezenty i zajączki dają dużo radości.

* zobacz Dario Castagno "Dzień w Toskanii", Wydawnictwo Pascal 2011, s.15-25

3 komentarze:

  1. Wiktoria pisze...:

    Jakie słodkie zdjęcia! Śliczne! :D

  1. Anonimowy pisze...:

    Dzień Dobry - trafiłam na Pani bloga kiedyś zupełnie przypadkiem i właśnie teraz złapałam się na tym, że zaglądam tutaj regularnie. Stał się jednym z moich ulubionych :) Pozdrawiam

  1. Anna pisze...:

    Bardzo cieszę mnie komentarze, bo wiem, że czytacie, dziękuję i pozdrawiam