Zapiski przyjaciela collie.

Uwodzące zapachy

wtorek, 15 listopada 2011

W sobotę zapachy dochodzące z kuchni rozprzestrzeniały się po całym domu, gdyż tak jak się pewnie domyślacie przyszła pora na konfiturę dyniowo -pomarańczową. Ale zacznę od początku...
Na drewnianym barku leżał wydrukowany przepis z którego patrzyły na mnie dwie, tańczące z imienia, collie. O zgrozo, nadal nie umiem tych zdjęć odpowiednio przetworzyć. 
Wreszcie przyszedł ten dzień.
Najpierw, czego nie było w przepisie przytaszczyliśmy rodzinnie z garażu jedną z dwóch ostatnich dyni. Wojtek wziął do ręki nóż i wbił go w twardą skórę. Opierając dynię o blat zaparł się nogami i przesuwał ostrze. Niestety z powodu rubensowskich kształtów dyni nie mógł zobaczyć kierunku swojego krojenia. Tak, bywa przy dyniach olbrzymich. Olbrzym w rękach i świat staje się mały. Końcem tych zapasów było jednak podzielenie naszej olbrzymki na dwie części, które miały być celem moich kulinarnych doświadczeń. Po walkach siłowych nastąpiło szybkie krojenie dyni w mniejsze paski, obieranie ze skórki, krojenie w kostkę i wreszcie posypanie cukrem.  Co do przepisu, postanowiłam dzisiejszego dnia zrobić podwójną porcję czyli z cztery kilogramów dyni. ( przepis konfitura dyniowo -pomarańczowa)
Dynia przez około 2 godziny miała puścić soki. W tak zwanym międzyczasie, o lubię to słowa, gdyż zawsze wiele potrafi pomieścić wielorakiej treści, wycisnęłam sok z kilku kawałków obranej już dyni i dodałam do nich marchew, jabłko, cytrynę. Sok smakował wyśmienicie. Piliście? Sok z dyni można wzbogacać o jabłko, marchewkę, pomarańcze, buraki, każdy według swojego podniebienia.

Sok ze świeżo wyciśniętej dyni -wzmacnia system immunologiczny, działa odchudzająco, wiąże toksyny, jest źródłem minerałów i witamin, działa moczopędnie, wzmacnia wątrobę, uspokaja system nerwowy, działa przeciwgorączkowo. Sok mogą pić chorzy na cukrzycę. ( więcej) 

 
W tym miejscu wytracę małą dygresją z rozmowy, jaką prowadziłam ostatnio ze znajomą, która zadała mi proste pytanie:

 - Jaką karmę jedzą twoje psy?- zapytała i spojrzała na mnie, oczekując tak myślę "markowej" odpowiedzi.

 -Wiesz, jedzą tak jak je Pan Bóg stworzył- odpowiedziałam i tu nastąpiła mała konsternacja. Czując badawcze spojrzenie na sobie, ciągnęłam dalej. - Moje psy to pastuchy, czyli psy pasterza, które lubią jeść proste i naturalne posiłki, zgodnie ze swoją naturą i dziedzictwem kulturowym. Codziennie dostają przykładowo surowe warzywa i owoce z sokiem- kontynuuję dalej czuję coraz bardziej utkwiony wzrok na sobie. - O dzisiaj zrobiłam sok dyniowo- jabłkowo- marchwiowy, my piliśmy i psy też dostały. 

 Collie: Sunresc Lace CARUSO i BIG DREAM Grenwood FCI

Minęły dwie godziny, dynia puściła sok. Dodaję pomarańczę i sok z cytryny. Wszystko mieszam, a po domu zaczyna włóczyć się uwodzący zapach. Rodzina tańczy przy garnkach, a drewniana łyżka wykonuje ruchy dół- góra.

- Dajcie spokój, nie będę co miała do słoików włożyć- mówię wywijając łyżką w dłoni.

Ten uwodzący zapach konfitury przymnożył mi pomocników do mieszania w garnku w czasie gęstnienia konfitury. Małgosiu, to była prawdziwa uczta zapachowo- smakowa dla całej rodziny. 
Mogłabym skończyć w tym momencie opowiadaną historię, jednak dzieje konfitury nie byłyby pełne gdybym nie dopisałam kolejnych niedzielnych wydarzeń.
***
Dzięki dyniom z mojego ogródka sprawy kulinarne zaczynają łączyć się z historiami otaczających mnie ludzi, a wszystko wzięło swój początek z niewinnych rozmów. Jeśli ktoś przechodzący koło mojego ogrodzenia zadawał pytanie:

- Czy mogę kupić dynię - a mówił to wpatrując się w rosnące przy ogrodzeniu moje dynie trzech odmian.

Na takie pytania zawsze odpowiadałam bezpardonowym pytaniem.

- A po co? - Wiem, że nie należy ono to pytań grzecznościowych, którymi można raczyć nieznajomych lub znajomych sąsiadów. Dla mnie było to jednak bez różnicy. Moja wyhodowana z pestek dynia nie mogła trafić w ręce miłośników amerykańskich zwyczajów próbujących swoich sił w wycinankach dyniowych. O nie, tyle kilogramów ekologicznego jedzeni nie mogło się zmarnować !!! I właśnie tym pytaniem wytrącałam każdego z zaspania, przywołując do odpowiedzi.

- Nie wiem jeszcze co chcę zrobić z dyni, ale mam ochotę je zjeść ! Potrzebuję nasiona, bo chcę takie dynie  hodować!
Tak, taka odpowiedź byłą dobra, test zdany.  Najczęściej po tej wymianie pytań długo rozmawialiśmy, a ja z domu wynosiłam swoje dżemy i przepisy lub też prosiłam o e-maila rozsyłając wici dyniowe dalej. Żadnej dyni nie sprzedałam, rozdałam na szczęście. Uwierzcie mi, nigdy nie przypuszczałam, że tak to będzie działało.

***
W niedzielę wychodzimy z Mszy Świętej z kościoła, ktoś puka mnie po ramieniu mówiąc:

- Musiałam z całej dyni szybko ugotować dżemy, bo rodzina się domagała. Pestki zebrałam i będę siać w nowym roku.

Do naszej rozmowy, może głośno rozmawiałyśmy? nie wiem, dołącza się kolejna osoba, z którą przyznam się nigdy nie rozmawiałam, ALE....pichcenie wywołuje wiele emocji, słyszę pytanie:

- O czym rozmawiacie? Dynia? Dżemy?

- Tak dzielimy się przepisami, a muszę dodać, że warto także dynię dodać do chleba. To moje ostatnie odkrycie. Chleb podwójnie dyniowy! 
I tak oto pod kościołem prowadziliśmy radosne historie kucharskie. Ja cieszyłam się, że dynia nie poszła na marne, tylko na zdrowie, a i wzięłam na siebie kolejne zadanie podzielenia się zakwasem. W następną niedzielę wylądowałam w kościele z upieczonym chlebem i chałkami w torebce, a zakwas niestety został w domu, gdyż było na niego za zimno. Jednak to nie koniec historii. Krąg dyniowych przyjaciół urósł mi jeszcze bardziej. Wychodząc z kościoła kolejnej niedzieli słyszę, szept za plecami

- Jaka była dobra zapiekana dynia !

Czy dochodzę do końca wydarzeń? Nie, mam nadzieję, że tak historia się nie skończy i będzie stale trwać, gdyż tej niedzieli dostałam w podziękowaniu pyszną kapustę z jabłkami na słodko na gęsim tłuszczu i bigos, oj smakowało. Ja natomiast odwdzięczyłam się konfiturą dyniowo-pomarańczową razem z przepisem. Właśnie tą mieszaną rodzinnie w sobotę.  I tak Małgosiu, sama widzisz, że konfitura łączy kolejnych jej miłośników.

***


Jeśli chodzi o dzielenie się zakwasem, to przeżyliśmy kolejną przygodę. Zaś co do konfitury, to dzisiaj pisząc ten tekst, mieszam w garnkach jeszcze większą porcję.



0 komentarze: