Dzisiejszy obiad zapowiadał się smakowicie, ponieważ zaplanowałam nasze ulubione danie bulgoczące naleśniki według poniższego przepisu i nic nie wskazywało na to, że właśnie dzisiaj spotka mnie taka przygoda.
Przepis
Naleśniki:
- 2 szklanki maki ( 20dag), 1 jajko, 2 szklanki mleka, ½ szklanki wody mineralnej , nieco roztopionego masła/ oliwa, sól
Nadzienie:
- 0,5 kg półtłustego twarogu, 1 jajko, sok z cytryny, cukier waniliowy, rodzynki namoczone wcześniej w mleku, w zależności od konsystencji jaką lubimy można dodać nieco mleka
- masło, śmietana, cukier kryształ
Przygotowanie:
Smażymy naleśniki, rozprowadzamy nadzienie i zwijamy w ruloniki. Układamy w naczyniu żaroodpornym posmarowanym masłem i obsypanym kryształowym cukrem. Na wierzchu naleśników układamy wiórki z masła, rodzynki, rozprowadzamy śmietanę. Cukier nadaje smak karmelowy. Całość przykrywamy folią i wkładamy do piekarnika 200 stopni na około pół godziny, zaczną bulgotać. Wówczas zdejmujemy folię i jeszcze zapiekamy do pozłocenia. Bardzo dobre są także podgrzewane, ponieważ więcej jest warstwy karmelowej.
Naleśniki przyrządzone w ten sposób smakują wyśmienicie. Najbardziej pracochłonne w tym przepisie są same naleśniki, dlatego rozpoczęłam właśnie od nich. Na podłodze pod patelnią w czasie smażenia czuwała moja collie Nebra. Muszę w tym miejscu dodać, że naleśniki należą także do ulubionego przysmaków moich collie, dlatego po zakończeniu smażenia pomyślałam, ach niech ucieszy się dzielna matka siedmiu maluchów i urwałam połowę naleśnika dając go Nebrze i wtedy zaczęło się....
Te połowę naleśnika zwinęła w pysku i pobiegła czym prędzej do pokoju dla szczeniąt. Ma naleśnik, jej ulubiony naleśnik. Chciała koniecznie do nich wejść. Szybko myśli zaczęły krążyć po mojej głowie – po co ona ma tam wchodzić, przed chwilą już tam była, zaraz wywoła zamieszanie, lecz moja ciekawość wzięła górę. Co ona zrobi z tym naleśnikiem ? Ja oczywiście biegiem z aparatem, bo myślę sobie nikt nie uwierzy co się wydarzyło, będę fotoreporterem.
Tymczasem Nebra wbiegła do pokoju, zrobiła sobie miejsce na kocyku i położyła się wśród swoich szczeniąt. Przyniosła im zdobycz, jej wielki ulubiony naleśnik. One jednak nie wiedziały co z nim zrobić.
Przyznam się, że nigdy nie dawałam jej aż pół naleśnika, zawsze tylko małe paseczki w ramach naturalnego przysmaku. Dzisiejszego dnia mam niezapomniane wspomnienia, połączone z bulgoczącymi naleśnikami.
0 komentarze:
Prześlij komentarz