Zapiski przyjaciela collie.

Bajka: O chłopcu i ziarenku drzewa- część 1

poniedziałek, 24 października 2011
We wrześniu 2011 ukazała się długo oczekiwana przez naszą rodzinę książka  “Bajki na cztery pory roku” wydana przez Młodzieżowy Dom Kultury w Częstochowie.  


 Młodzieżowy Dom Kultury w Częstochowie- link do publikacji

"Bajki na cztery pory roku"-  kliknij i zobacz bajki i prace plastyczne
Bajka " O chłopcu i ziarenku drzewa" Mikołaj Wyrzykowski s. 22-30

Książka zawiera :
- reprodukcje 31 prac plastycznych nagrodzonych w ostatnich latach w Ogólnopolskim Konkursie Twórczości Plastycznej i Fotograficznej “Cztery pory roku na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej” 
-12 tekstów literackich nagrodzonych w trzech edycjach konkursu “Bajki na cztery pory roku”. 
Komisarzem konkursu plastycznego oraz pomysłodawcą konkursu literackiego jest Maciej Lipiec, który opracował wspólnie z Studiem “Garmond” stronę graficzna publikacji. Wyboru tekstów dokonał Sebastian Banaszczyk.

Z wielką radością oczekiwaliśmy tej książki, gdyż miała zawierać bajkę " O chłopcu i ziarenku drzewa" ( s. 21-29) napisaną przez Mikołaja Wyrzykowskiego, który w II edycji konkursu ( rok 2010) "Bajki na cztery pory roku" otrzymał I miejsce, mają wówczas 12 lat. 

Tematyka konkursowych bajek dotyczyła "szeroko pojętego myślenia proekologicznego, ze szczególnym uwzględnieniem poszanowania natury, ochrony przyrody, troski o środowisko naturalne, a także propagowania wartości humanistycznych i humanitarnych, ujętych w aurze procesów przyrodniczych i zmieniających się pór roku" ( z treści regulaminu konkursu).


Wreszcie nadeszła paczka z przepięknie wydaną książką " Bajki na cztery pory roku" . Wielka radość.

Gratuluję wszystkim laureatom konkursu plastycznego i literackiego, których prace zostały opublikowane oraz organizatorowi i wydawcy MDK w Częstochowie. Całość tworzy niezapomniany bajkowy klimat i przenosi w świat, w którym ważny jest człowiek i przyroda.
Anna Wyrzykowska


Bajka " O chłopcu i ziarenku drzewa"
Autor Mikołaj Wyrzykowski

część 1



Apperind było bardzo rozległym miastem, można by nawet  powiedzieć, iż wyglądało to raczej na małe państwo niż na miasto. Mimo swojej wielkości Apperind zamieszkiwało mało ludzi- ich domki można było spotkać jedynie wokół zamku bądź przy murach kilku mniejszych fortyfikacji. Nikt nie chciałby mieszkać w tym mieście. Słońce nie zawitało w te strony od niepamiętnych czasów, a porami roku było tylko lato i zima.  Kiedyś były tu wszystkie pory roku, a każda przechodziła kolejno w drugą. Lecz wiosna, lato, jesień i zima to tylko wspomnienia, tak samo jak słońce, które stale przesłaniają chmury, a i ono nie chce zza nich wyjrzeć. Efektem tego było to, iż zima nagle przechodziła w lato, a mieszkańcy przez całe lato musieli odwadniać dopadnięte powodzią tereny. Przez to kwiaty nie miały jak rosnąć, a przy życiu pozostały tylko najwytrwalsze zwierzęta i najsilniejsze drzewa.


W zamku mieszkał dworzanin imieniem Narif. Jego oczy były koloru brązowego, podobnie jak gładkie włosy. Ubranie miał jak każdy dworzanin tego zamku: czerwono niebieską tunikę z takimi samymi spodniami i zieloną chustą przewiązaną na szyi. Na głowie spoczywała niewysoka, kwadratowa czapka. Teraz jednak, kiedy umarł król, wszyscy musieli zmienić stroje na czarne, żałobne. Gdy Narif szedł korytarzem, do nikogo się nie odzywał. Wszyscy mieli twarze posępne, on zresztą też był w bardzo złym nastroju. Dlatego razem z kilkoma rówieśnikami  wyruszyli na polowanie.

Narif wraz z Nedralem, swoim bratem i jego kolegą śmigał na koniu wypatrując zwierzyny. Wiedział, że w Apperind zwierzęta są rzadkością i bardzo trudno je napotkać, ale chciał zażyć trochę przyjemności polowania, której od tak dawna nie doświadczył. Wszystkie ich konie miały brązową sierść z czarnymi podpalaniami na nogach i bokach, białe grzywy oraz prężne nogi, dzięki którym mogły biegać prawie tak szybko jak strzała. Zaś wszyscy jeźdźcy ubrani byli w ciepłe, żałobne stroje.
Nedral wraz ze swoim rówieśnikiem pojechali przodem, mówiąc że Narif ma zostać i pilnować tyłu. Niebawem obaj zniknęli mu z oczu, a on sam zwolnił i zaczął uważnie rozglądać się na boki. Ale nie było tu nic ciekawego do oglądania: napotykane co jakiś czas powalone pnie drzew, bardzo mało kwiatów i roślin, ale najbardziej doskwierał brak słońca i jego przyjemnych promieni.


Po kilku minutach swobodnego truchtu i rozglądania się na boki Narif odbił w prawo. Wiedział, że tym samym coraz bardziej oddala się od zamku, ale chciał zaznać odrobiny spokoju. Narif jechał tak na koniu kilkadziesiąt metrów, gdy z niedaleko znajdującej się polany zaczęło wydobywać się jasne, błogie światło, skierowane jakby wprost na Narifa. Jego koń momentalnie zaczął prychać i wierzgać się jak oszalały. Widać, że to światło go niepokoiło. Narif, nie mogąc usiedzieć na koniu, szybko zeskoczył z niego i poturlał się kilka metrów dalej. W samą porę, ponieważ gdy tylko wstał, konia już nie było, zdołał zobaczyć tylko jego znikający ogon za drzewami.


Szybko wstał i otrzepał się z czarnej, ziemi. Światło wciąż wydobywało się z polany, jednak Narif miał wrażenie, jakby nie sama polana byłą jego źródłem, ale coś się w niej znajdującego. Chłopiec szybko utkwił wzrok w tym blasku i na czworakach zaczął się powoli skradać w jego stronę.
Wraz ze zmniejszaniem odległości, jaka go dzieliła od celu, blask to natężał się, to stawał się coraz łagodniejszy. Gdy już był przy samej polanie, gałązka trzasnęła pod jego stopą. Chciał się gwałtownie odwrócić i uciec, ale nie wiedzieć czemu nogi odmówiły mu posłuszeństwa i stał teraz o krok od polany. Nie miał wyboru. Postawił krok i wszedł na oblaną blaskiem polanę.
Od razu ujrzał siedzącą na ziemi wróżkę. Przecież to niemożliwe! Zobaczył wróżkę! Była bardzo mała, skrzydełka miała teraz złożone. Na blond włosach spoczywała korona, zaś cała ubrana byłą w jaskrawą sukienkę. Też spojrzała na Narifa. Wyglądało to tak, jakby od dłuższego czasu na niego czekała.
Narif nachylił się do niej i powiedział.
Jak się tu dostałaś? Po co? Przecież w naszym mieście nie ma zieleni i słońca, a co dopiero wróżek!- Narif był bardzo zdziwiony. Jeszcze nigdy nie słyszał, by wróżka przyszła do Apperind!
Przyleciałam tu właśnie z tego powodu. Chcę wam pomóc. - powiedziała wróżka
Ale w jaki sposób? Przecież dla mnie i dla Apperind nie ma już ratunku.- odparł Narif, a z nadzieją powiedział w duchu „A może się mylę?”
  Otóż czekałam tu na ciebie od dłuższego czasu. A wiesz czemu akurat na ciebie?- powiedziała, a Narif potrząsnął mocno głową- Dlatego, że nie jesteś taki jak inni. Dlatego, że jesteś dobrym człowiekiem jakich mało, a przede wszystkim, pragniesz by znowu pojawiło się słońce i zazieleniła trawa. Inni się już z tym pogodzili, ale ty wyszedłeś naprzód i nie masz zamiaru tego zrobić. Rozumiesz?
Narif przez dłuższą chwilę z nieruchomą twarzą przypatrywał się wróżce. Przecież ona znała go na wylot!
Skąd to wszystko wiesz?- wyszeptał
Po prostu to wiem. Nie pytaj skąd. Ale nie przyszłam tu po to, by z tobą po prostu porozmawiać. Chcę ci powiedzieć, że możesz to wszystko naprawić! A teraz słuchaj uważnie.
Narif nadstawił uszu i przysunął się do wróżki, by słyszeć co mówi swym cienkim głosikiem.
Zaraz dam ci nasiono drzewa Esterlah, które zasadzisz na szczycie góry o tej samej nazwie. Ale wiedz, iż mogłoby to być jakiekolwiek drzewo. Lecz by wzmocnić siłę działania, daję ci właśnie to nasiono - i wróżka wyciągnęła z małej kieszonki maleńkie nasionko, które następnie dała Narifowi.
Strzeż tego jak oka w głowie. Nie możesz go zgubić.- To słysząc chłopiec włożył nasionko do swojej kieszeni.
A co mam zrobić po zasadzeniu drzewa? Co się wtedy stanie?- spytał niepewnie Narif.
Następnie opiekuj się drzewkiem przez cały rok, czyli wszystkie jego pory. By to drzewko wyrosło na dorodne, trzeba mu poświęcić naprawdę dużo czasu i pracy. I jeśli już na takie wyrośnie, zaświeci słońce i wszystko będzie się zielenić. W zimę też opiekuj się drzewkiem, by było w pełni bezpieczne. Musisz je zasadzić w odpowiednim momencie, czyli na wiosnę.
  Ale przecież nie ma wiosny.- stwierdził z pełnym przekonaniem Narif
Pory roku będą ci sprzyjać.- powiedziała z uśmiechem na twarzy wróżka - Wszyscy ludzie i zwierzęta także.
Czy mam już teraz wyruszyć?- zapytał Narif
Jeśli zależy ci na zadaniu i naturze, tak.  Musisz zdążyć w ciągu pięciu dni. I dlatego potrzebny będzie ci pomocnik. Ponieważ by pomóc komuś, ktoś musi najpierw pomóc tobie.
Zaraz po tym wróżka przyłożyła dwa palce do ust i gwizdnęła. Narif prawie nic nie usłyszał, ale po chwili zaraz za nim liście paproci się poruszyły. Narif gwałtownie wstał, ciągle patrząc na poruszające się paprocie.
  Co to jest?- spytał wróżkę
  Twój towarzysz.- odpowiedziała krótko i uśmiechnęła się.
Nagle z paproci wystrzeliła kupa brązowego futra, rzucając się na Narifa. 

 Collie: BIG DREAM Grenwood FCI

Chłopiec w odpowiednim momencie wyciągnął ręce i złapał stworzenie. Położył go na ziemię i teraz zobaczył, co to naprawdę było. Przed nim stał pies z bystrymi, czarnymi oczami i poskręcanym, pofałdowanym futrem. Z uśmiechniętym pyskiem i błyszczącym spojrzeniem wpatrywał się w chłopca, a Narif patrzył na niego z lekkim rozbawieniem.
Jak pies miałby mi pomóc?- spytał się wróżki
Każdy może ci pomóc. Droga do góry Esterlah nie będzie taka łatwa. Podczas niej czeka cię wiele niebezpieczeństw i trudnych wyborów. Przyda ci się każda pomoc.- odpowiedziała- Więc czy jesteś gotów?
Tak, z pewnością mogę już iść.- odpowiedział śmiało Narif
To dobrze. Pamiętaj, że jeśli ci się uda, ocalisz naturę, czyli także wszystkich ludzi, stworzenia i rośliny. Powodzenia!
Po tych słowach wróżka odleciała z polany, pozostawiając za sobą smugę magicznego blasku.

Narif powoli wstał i rozejrzał się dookoła. Teraz, gdy wróżka już odleciała, wszystko było ciemne i ponure. Nie można było znaleźć w tym lesie radości. Ale, jak powiedziała wróżka, Narif może to naprawić. A więc nie ma na co czekać!


Góra Esterlah leżała daleko stąd, dlatego będzie musiał się pośpieszyć, by zdążyć przed letnimi powodziami. Ale co miała na myśli wróżka, mówiąc, że będzie musiał zasadzić ziarenko w odpowiednią porę roku, czyli wiosnę? Narif na razie nie chciał się nad tym zastanawiać. Włożył dłoń do kieszeni i sprawdził, czy ziarenko wciąż tam jest. I było. Chłopiec pogłaskał psa i ruszył na wschód, w stronę Esterlah. Piesek po raz ostatni obejrzał się za siebie i podreptał za Narifem z wielką chęcią pomocy.

Część 2

Część 3

Mikołaj Wyrzykowski
lat 12

Toruń, napisane 27.02.2010 – 25.03.2010


0 komentarze: